W czym ludzie wychodzą na imprezy? Jak tak ogólnie nie
popełnić przerażającego faux pas gdy będę się tam wybierał? Powinienem kupić
tylko alkohol dla siebie, w prezencie coś dla organizatora, czy może tyle, żeby
każdemu postawić tam drinka? Uch, wtedy prawdopodobnie zbankrutuję, oraz nie
wydaje mi się to zbyt sensowne. Posunąłem się nawet do tego, aby odtworzyć
kilka wideo na YouTubie z domówek i przypatrzeć się, jak to wygląda. W końcu
jednak westchnąłem ciężko, zamknąłem kartę w przeglądarce i puściłem muzykę,
podnosząc się z fotela do swojej szafy. Alkoholem będę się martwił później,
teraz musiałem wybrać coś, w czym będę chociaż godnie się reprezentował.
Wyciągnąłem spod sterty ubrań jakieś czarne, wąskie rurki i rzuciłem je na łóżko. Po długim zastanowieniu zabrałem również ulubioną, nieco przydużą białą koszulkę z HBA którą dostałem rok temu na urodziny (to jeden z najdroższych elementów mojej szafy tak przy okazji). Tak bałem się ją nosić do szkoły żeby się nie poniszczyła, że w konsekwencji kompletnie o niej zapomniałem. Do tego czasu. Aż odetchnąłem z ulgą, znajdując ją pod niechlujnie ułożonymi t-shirtami wyjściowymi. Dobrałem do wszystkiego cienką, również trochę za dużą pasującą kolorem bluzę do spodni i długi łańcuszek z malutkim krzyżykiem. Nie, nie chodziło o to, aby siła wyższa obroniła mnie przed wydarzeniami pod jednym dachem z Jiyongiem, zwyczajnie miał ładny złoty odcień i był miłym dodatkiem do wykończenia outfitu. Jeśli mogę go tak nazwać.
Wyciągnąłem spod sterty ubrań jakieś czarne, wąskie rurki i rzuciłem je na łóżko. Po długim zastanowieniu zabrałem również ulubioną, nieco przydużą białą koszulkę z HBA którą dostałem rok temu na urodziny (to jeden z najdroższych elementów mojej szafy tak przy okazji). Tak bałem się ją nosić do szkoły żeby się nie poniszczyła, że w konsekwencji kompletnie o niej zapomniałem. Do tego czasu. Aż odetchnąłem z ulgą, znajdując ją pod niechlujnie ułożonymi t-shirtami wyjściowymi. Dobrałem do wszystkiego cienką, również trochę za dużą pasującą kolorem bluzę do spodni i długi łańcuszek z malutkim krzyżykiem. Nie, nie chodziło o to, aby siła wyższa obroniła mnie przed wydarzeniami pod jednym dachem z Jiyongiem, zwyczajnie miał ładny złoty odcień i był miłym dodatkiem do wykończenia outfitu. Jeśli mogę go tak nazwać.
Największym problemem okazał się pobyt w łazience. Ze
zdenerwowania, przydługie, niemalże białe kosmyki włosów nie chciały mi się
ułożyć na odpowiednim boku odkrywając drugi, znacznie skrócony oraz
przynajmniej czterdzieści minut zmarnowałem na pomalowanie oczu. O ile do
szkoły nosiłem tylko ledwie widoczne, dwie czarne kreski zrobione kredką, tym
razem poświęciłem swoim oczom dwukrotnie więcej czasu i cieni. Westchnąłem,
przyglądając się w lustrze efektowi końcowemu. Nie wyglądałem źle, pomyślałem.
Mógłbym nawet chodzić tak na co dzień.
Użyłem perfum i wyszedłem ze swojego pokoju najciszej jak
się da. Miałem szczerą nadzieję, że nikt nie zauważy mojego wyślizgnięcia się z
domu, w końcu było już po dwudziestej pierwszej. Niestety gdy tylko pokonałem
odległość schodów i gotów byłem wskoczyć w białe vansy oraz przystąpić do
ewakuacji, usłyszałem znajomy mi głos, na co przeciągle westchnąłem.
- Seunghyun, gdzie Ty się wybierasz? - Odparł mój ojciec, który pojawił się w przedsionku szybciej niż przypuszczałem. Musiał czytać coś w kuchni tuż obok, bo inaczej nie było szans, aby mnie usłyszał.
- Wychodzę. - Mruknąłem, odpowiadając mu idiotycznie. Wyprostowałem się już w butach i popatrzyłem na niego wyjątkowo skarconym wzrokiem.
O dziwo nie napotkałem w jego mimice śladu złości. Byłem wyjątkowo zaskoczony, bo w jego oczach pojawiło się coś na wzór zaciekawienia.
- Do koleżanki? - Uśmiechnął się automatycznie. Mój ojciec naprawdę pokładał nadzieję, że może wreszcie nadejdzie ten czas, gdy wrócę do domu i przedstawię jemu oraz mamie moją przyszłą partnerkę.
Zakaszlałem, zasłaniając się dłonią i odparłem ciche "tak" a za moment "tylko nie mów mamie" na co ten pokiwał z aprobatą głową na moją odpowiedź.
- Seunghyun, gdzie Ty się wybierasz? - Odparł mój ojciec, który pojawił się w przedsionku szybciej niż przypuszczałem. Musiał czytać coś w kuchni tuż obok, bo inaczej nie było szans, aby mnie usłyszał.
- Wychodzę. - Mruknąłem, odpowiadając mu idiotycznie. Wyprostowałem się już w butach i popatrzyłem na niego wyjątkowo skarconym wzrokiem.
O dziwo nie napotkałem w jego mimice śladu złości. Byłem wyjątkowo zaskoczony, bo w jego oczach pojawiło się coś na wzór zaciekawienia.
- Do koleżanki? - Uśmiechnął się automatycznie. Mój ojciec naprawdę pokładał nadzieję, że może wreszcie nadejdzie ten czas, gdy wrócę do domu i przedstawię jemu oraz mamie moją przyszłą partnerkę.
Zakaszlałem, zasłaniając się dłonią i odparłem ciche "tak" a za moment "tylko nie mów mamie" na co ten pokiwał z aprobatą głową na moją odpowiedź.
Tak mi przykro, tato.
- Tylko wróć na noc do domu. Miłej zabawy. - Odparł i wycofał się znów do kuchni, na co odetchnąłem ponownie, tym razem z ulgą. Nienawidziłem oszukiwać rodziców i szczerze powiedziawszy, nigdy wcześniej tego nie zrobiłem. To był pierwszy raz kiedy posunąłem się do takiego czynu i wewnątrz mnie aż coś krzyczało, aby wytłumaczyć jemu lub mamie całą zaistniałą niedawno sytuację. Że idę do zupełnie obcego mi miejsca, z równie obcymi ludźmi, pośród których napotkam swojego szkolnego prześladowcę. I wcale nie chcę tam jechać, ale w przeciwnym wypadku nie będę miał życia do końca swoich dni w liceum. I fakt, że posiadam wciąż gojące się przypalone rany na moim ramieniu, które były przypieczętowaniem terroru jakiego mogę doświadczyć przez jednego, bogatego idiotę ze swojej klasy. Na pół sekundy nawet miałem myśl, aby wycofać się i wrócić do góry, napisać do Jiyonga że nic z tego, nigdzie nie będę bo położyła mnie gorączka, biegunka, mam projekt do zrobienia, zaszedłem magicznie w ciążę, cokolwiek.
Ale nie mogłem tego zrobić, nie mogłem znów cofnąć się do stanu ze swojej poprzedniej szkoły, swojego poprzedniego życia.
- Tylko wróć na noc do domu. Miłej zabawy. - Odparł i wycofał się znów do kuchni, na co odetchnąłem ponownie, tym razem z ulgą. Nienawidziłem oszukiwać rodziców i szczerze powiedziawszy, nigdy wcześniej tego nie zrobiłem. To był pierwszy raz kiedy posunąłem się do takiego czynu i wewnątrz mnie aż coś krzyczało, aby wytłumaczyć jemu lub mamie całą zaistniałą niedawno sytuację. Że idę do zupełnie obcego mi miejsca, z równie obcymi ludźmi, pośród których napotkam swojego szkolnego prześladowcę. I wcale nie chcę tam jechać, ale w przeciwnym wypadku nie będę miał życia do końca swoich dni w liceum. I fakt, że posiadam wciąż gojące się przypalone rany na moim ramieniu, które były przypieczętowaniem terroru jakiego mogę doświadczyć przez jednego, bogatego idiotę ze swojej klasy. Na pół sekundy nawet miałem myśl, aby wycofać się i wrócić do góry, napisać do Jiyonga że nic z tego, nigdzie nie będę bo położyła mnie gorączka, biegunka, mam projekt do zrobienia, zaszedłem magicznie w ciążę, cokolwiek.
Ale nie mogłem tego zrobić, nie mogłem znów cofnąć się do stanu ze swojej poprzedniej szkoły, swojego poprzedniego życia.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi od mieszkania i zszedłem kilka
stopni w dół, zanim nie wyszedłem na zimne, październikowe powietrze Seulu.
Przeszedłem się do najbliższego sklepu całodobowego i zakupiłem dla siebie parę
piw, które wydawały mi się dobre (nie miałem absolutnie w tym rozeznania) oraz
po konsultacji z panią przy kasie, pół litra wódki ze średniej półki. Tak na
wszelki wypadek. Była wyjątkowo zdziwiona że ktoś kupuje takie zapasy na
czwartek wieczór, ale szczęśliwie o nic mnie nie wypytała. Poza dowodem
osobistym, rzecz jasna. Opuściłem sklep, chowając prowiant do torby na ramię,
którą zabrałem specjalnie do tego celu i zdecydowany na taksówkę, zadzwoniłem
pod odpowiedni numer.
Pod wysepką, gdzie zatrzymują się wszelcy taksówkarze czekał
już jeden z zapalonym silnikiem, który czekał na mnie. Wyprostowałem się i
poprawiłem torbę, wsiadając na miejsce pasażera obok kierowcy i odparłem ciche
"dobry wieczór". Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco, utrzymując
swoje spojrzenie na kilka następnych sekund a mnie olśniło wreszcie, sięgnąłem
po telefon i znalazłem dane o adresie w wiadomości z Cudakiem.
- Cheongdam-dong 124 - Mruknąłem i rozsiadłem się na miejscu
pasażera, zapinając pasy.
- Bardzo wyszukana dzielnica. - Skomentował kierowca,
ruszając z wysepki i wyjeżdżając na główną drogę, jak mniemam we wskazanym
przeze mnie kierunku.
Zamrugałem parę razy, rzucając mu pytające spojrzenie.
- Wyszukana?
- Bardzo bogata, tak to ująć. Nie był pan tam wcześniej? -
Drugi był chyba równie zdziwiony jak ja. Pokręciłem głową, wytłumaczyłem że
jadę na imprezę do domu "przyjaciela" na co ten wyłącznie uśmiechnął
się do siebie. To nie wyglądało dobrze. Zupełnie jakbyśmy zbliżali się do
posiadłości szefa mafii, albo... albo coś.
Droga mijała monotonnie, między następnymi wieżowcami i
przejazdami koło stacji metra. Wszystko umilała wieczorna audycja radiowa dla
kierowców, a ja ponownie spojrzałem w swój telefon.
Jiyong [21:47]
Będziesz? Ludzie się już zeszli. Przedstaw się ochroniarzowi żeby mógł Cię wpuścić. Ma listę upoważnionych osób.
Będziesz? Ludzie się już zeszli. Przedstaw się ochroniarzowi żeby mógł Cię wpuścić. Ma listę upoważnionych osób.
Przełknąłem głośniej ślinę. Dlaczego tak bardzo zależało mu
na tym, abym się pojawił? To wszystko cuchnęło mi złośliwym planem, który
wyjątkowo mógł nie przypaść mi do gustu. Przygryzłem delikatnie dolną wargę,
zanim nie odpisałem.
Ja [21:52]
Jestem w drodze. Jadę taksówką, powinienem być niedługo. I dobrze, tak zrobię.
Jestem w drodze. Jadę taksówką, powinienem być niedługo. I dobrze, tak zrobię.
Byłem mu potulny i posłuszny jakbym pogodził się ze
zbliżającym wyrokiem śmierci. To zastanawiało mnie jeszcze bardziej, co ja
takiego odwalam, że nie próbowałem poszukać rozwiązania by mu odmówić. Nie
odpisał mi więcej, dlatego schowałem telefon do kieszeni i rozejrzałem się za
oknem. Architektura znacznie ewoluowała wraz z postępem naszej jazdy, budynki
były coraz niższe, bardziej ekskluzywne, odbiegające od stereotypowego wyglądu
bloku mieszkalnego. Gdy byliśmy już na ulicy, gdzie mogłem podziwiać
apartamenty z basenami oraz ciągnącymi się ogrodami, taksówkarz nagle się
zatrzymał, przed dużym, złożonym z geometrycznych figur budowli, czarnej jak
niebo nad nami i z dominującą ilością przeszkleń w każdej ścianie. Moje serce
momentalnie zaczęło szybciej bić.
Pożegnałem się i zapłaciłem odpowiednią sumę, niemałą jak na
taryfę nocną i wysiadłem z wozu. Uderzył mnie ponownie chłodny, delikatny wiatr
i dopiero gdy ujrzałem ciągnący się, marmurowy zdobiony płot okalający całą
posiadłość, odkryłem jak bardzo jestem bez wyjścia i samotny w całej sytuacji.
Zza podwójnych, równie szklanych drzwi zobaczyłem parę znajomych twarzy z mojej
szkoły, głównie dziewcząt które ze śmiechem wybiegały do części ogrodowej i
wskakiwały do basenu. Już stąd słyszałem niemożliwie głośną i dudniącą muzykę,
która przyprawiała mnie o mdłości.
- Miano. - Odparł wysoki, młody mężczyzna który pojawił się
znikąd po mojej prawej stronie. Podskoczyłem niemalże, zaskoczony jego nagłym pojawieniem, ale po krótkiej wymianie spojrzeń dotarło do mnie, że ten wysoki,
masywny typ musi być ochroniarzem placówki. Przedstawiłem się, nazwiskiem oraz
imieniem a wyższy wyjął zza grubego, kuloodpornego płaszcza mini tablet i
zescrollował palcem prawdopodobnie listę gości. Wnioskuję że musiała być
długa, skoro niemałą chwilę zajęło mu dotarcie do litery "L" jak
"Lee".
- Zapraszam. - To drugie hasło usłyszałem jako ostatnie,
zanim ten napakowany facet nie otworzył przede mną bramy do środka.
Podziękowałem cicho i udałem się wgłąb posesji, stąpając po równo ułożonych
płytkach prosto do dużych drzwi przede mną.
Były otwierane na odcisk palca, co w odróżnieniu od
większości koreańskich zamków na klucz lub kod cyfrowy mogło mi niezwykle
utrudnić sprawę w dostaniu się do środka, jednak co chwilę przemykały się przez
nie następne osoby z drinkiem w ręku, dlatego zwyczajnie wślizgnąłem się między
nimi, starając się nie przykuwać zbyt dużej uwagi. Wobec tego tłumu ludzi,
który zdążył się jak to ujął Jiyong "zejść" do 22 (czyli dopiero
startu imprezy!) ich ilość była imponująca. Wkroczyłem do przedsionku, gdzie
każdy odkładał swój płaszcz do jednej z wielkich, zasuwanych szaf i pozostając w
butach, wkroczyłem do salonu.
Na moment zupełnie zapomniałem o muzyce. Musiałem podnieść
dłonią własną szczękę. Pojawił się przede mną dwupiętrowy na wysokość sufit,
zakończony świetlistymi żyrandolami oraz mnóstwo modernistycznego wystroju.
Dodając do tego marmurowe pomniki oraz masywne, prowadzące wgłąb posiadłości
drzwi mogłem spokojnie wywnioskować, że jedno pomieszczenie tej twierdzy to
całe piętro mojego domu. Nie wspominając o telewizorze kinowej wielkości,
kominku oraz klimatycznych oświetleniach z ledów, które teraz nadawały całemu
miejscu na zmianę barw z całej palety kolorów. Widok był zapierający dech w
piersiach i zapewne gdyby nie wmontowane w ściany wyciszenia, to jeden pokój
byłby już zbyt duży, aby tłumić dostatecznie echo.
Rozejrzałem się automatycznie za Jiyongiem. Do moich uszu
docierała ponownie muzyka, w tej chwili był to chyba Drake. Natomiast było to
teraz najmniej istotne, wolałem zakomunikować osobiście jego personie, że
właśnie się pojawiłem i nie będę tego wieczoru obiektem kpin ze względu na
tchórzostwo. Przemieszczając się między ludźmi rozmawiającymi na długich,
skórzanych kanapach (ukradzionych prawdopodobnie z domu Playboya) i kilku
kolejnymi którzy pili poncz z fontanny postawionej na środku salonu dostrzegłem
go, siedzącego na kanapie w otoczeniu
niskiej, ubranej w czarną sukienkę blondynki i jakiegoś znajomego mi
"kretyna" ze szkoły. Rozmawiał w najlepsze, pijąc ze zdobionej
szklanki jakiś niebieski płyn, pewnie drink o zbyt dla mnie egzotycznej nazwie.
- Jestem, tak jak chciałeś. - Stanąłem przed towarzystwem na
tyle pewnie na ile potrafiłem, a oczy trojga skierowały się w moją stronę.
Zobaczyłem przemykający się przez twarz Jiyonga delikatny
uśmiech w kąciku ust, zanim nie przeprosił swoich przyjaciół i nie podniósł się
na nogi.
Wyglądał zjawiskowo.
To znaczy, dziwacznie, tak jak na niego przystało, ale w pewien sposób bardzo
dobrze. W czarno-białej koszuli flanelowej oraz równie ciemnym kardiganie, z
punkowymi (też czarnymi) bojówkami i długim łańcuchem przy swoim boku, lśnił w
obliczu innych imprezujących. Zmienił też kolor włosów przed samą imprezą,
zamiast niebiesko-różowych kosmyków posiadał teraz czarno-szare pasma, cudownie
pasujące do jego wyglądu. Butów nie dostrzegłem od razu, ale musiały być na
koturnie, bo wzrostem odrobinę wyprzedzał mnie do góry.
- Cudownie. Prawie nie mogłem się doczekać. - Utrzymywał
cały czas swój niepokojąco zadowolony wyraz twarzy, momentalnie dłonią
dotykając mojej ukochanej koszuli. Chyba mu się spodobała, wnioskując po
uniesionych w zaskoczeniu brwiach. Wstrzymałem oddech aby unormować zbyt
szybkie tętno, ostatnie czego potrzebowałem to jego wiedzy o tym, jak bardzo
się denerwowałem. - Drinka, piwo? - Zapytał zupełnie zwyczajnie, tak jakbyśmy
się znali z poprzedniej szkoły, a ja go odwiedziłem na przyjacielskie
spotkanie.
Zamrugałem kilka razy, zanim nie wydukałem, że mam swój
alkohol i przy okazji przyniosłem również dla gości butelkę wódki od siebie.
Ten przewrócił wyłącznie teatralnie oczami i wykonał ruch, który sugerował abym
przekazał mu torbę. Zrobiłem to, a ten bez uprzedzenia przejął ją na swoje
ramię i pokierował się w stronę schodów na piętro.
- Hej, gdzie Ty z tym idziesz? Tam są moje rzeczy. -
Zmrużyłem delikatnie oczy i podążyłem za nim, bóg wie gdzie. Dogoniłem go po wspomnianych wcześniej marmurowych, szerokich schodach prowadzących do szerokiego korytarza
z mnóstwem drzwi i obrazami na ścianach. Nie miałem okazji ani ochoty
przyglądać się teraz bliżej wizerunkom na portretach, ale z pewnością były to
postaci historyczne. Jiyong odwrócił się na chwilę w moim kierunku, aby wskazać
mi palcem jeden z zamkniętych pokojów, po czym wcisnął mi do dłoni malutki,
posrebrzany kluczyk i wskazał jedne z drzwi.
- Tu będziesz później spał. - Mruknął, wciąż utrzymując na twarzy
ten idiotyczny uśmiech. Wolną dłonią bez drinka otworzył pomieszczenie i wszedł
pierwszy, rzucając moją torbę koło znajdującego się wewnątrz dużego, dwuosobowego
łóżka.
Ponownie otworzyłem delikatnie usta ze zdziwienia,
pozwalając sobie stanąć w progu i popodziwiać pokój, który był wielki.
Spokojnie mogłem uznać, że to sypialnia jego rodziców, mimo że nie było tutaj
po nich żadnego śladu.
- Ale... - Zacząłem, przełykając cicho ślinę. Wszelka
pewność siebie jaką zdążyłem nabyć przed zjawieniem się na domówce momentalnie
ulotniła się, gdy ciemnowłosy był gotów wycofać się już z pomieszczenia. - Ja
nie mogę tutaj spać, mówiłem rodzicom że wracam na noc. Co to w ogóle za sypialnia?
Jiyong zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. O ile
wcześniej jego uśmieszek mnie denerwował, teraz przybrał postać wręcz kpiącego
z mojej osoby, pełnego rozbawienia nad tym co powiedziałem.
- Skoro chcesz, wracaj sobie do mamy. Nie zapomnij tylko
oddać mi klucza i zdać relacji z tego, co leciało dzisiaj na dobranocce. -
Parsknął. Zacisnąłem delikatnie zęby i zmrużyłem oczy. - Poza tym, to pokój gościnny. Nie
rozumiem pytania.
- Gdzie są w takim razie Twoi rodzice? - Wypaliłem.
Chłopak stracił swój wyraz twarzy, popadając teraz w lekką
konsternację, jak na trudnym zadaniu z historii.
- Nie mieszkam z nimi, to mój dom. - Odparł po dłuższej
chwili. - A teraz idę na dół, jak będziesz musiał mnie znaleźć to pytaj
Chaerin, zwykle najlepiej się orientuje. - Po czym opuścił pokój, zamykając za
sobą drzwi. Zostałem w nim sam, Cudak prawdopodobnie chciał abym miał czas na
rozpakowanie tutaj swoich rzeczy. Westchnąłem cicho, przeczesując swoje włosy i
spoglądając w najbliższe lustro. Z dołu dobiegało mnie dudnienie basu muzyki
Davida Guetty.
Posiadałem tyle pytań w głowie, a praktycznie żadnych
odpowiedzi. Albo rodziły się nowe pytania wraz z tym jak zostałem dopuszczony
do tego, aby bliżej poznać Jiyonga. Dlaczego nie mieszkał z rodzicami? Przecież
mieliśmy po osiemnaście lat. Och, Jiyong dziewiętnaście, no tak, w końcu jest w
tej klasie po raz drugi. Ale to nieistotne, nadal to bardzo młody wiek. Skąd
miał wszystkie te pieniądze? Czy dostaje je od rodziców? Tak naprawdę nie
wiem, czy takowych posiada. Daesung wspominał czasami o swojej mamie, rozmawiał
z nią raz w mojej obecności, a Taeyang opowiadał o swoich wypadach z ojcem
zagranicę. Jiyong natomiast nie przypominał mi absolutnie nikogo, kto chciałby
udzielać takich informacji. Jakby siedział w tym wszystkim zupełnie sam.
I najważniejsze pytanie, które powtarzałem sobie od momentu
otrzymania smsa w galerii. Dlaczego w ogóle mnie zaprosił? Trzyma się z taką
"elitą" szkoły, a wręcz nakazał mi być obecnym na jego domówce gdzie
spokojnie znajduje się teraz ponad 120 osób. Odetchnąłem raz jeszcze, zanim nie
pociągnąłem za klamkę od drzwi. Cokolwiek to było, teraz czeka mnie nowe życie.
I wyłącznie ode mnie zależało, czy cała jego pokręcona osoba nadal będzie w nim
obecna.
Znalazłem się na dole, prawie głuchnąc od głośnej, klubowej
muzyki która docierała do moich uszu. Światła były przyciemnione już w chwili,
gdy schodziłem po schodach. Na podwyższeniu w salonie, a raczej głównej sali
znajdował się DJ który miksował na żywo muzykę. Przepychałem się między
pijącymi ludźmi, usiłując znaleźć kawałek przestrzeni dla siebie. Po dłuższym
poszukiwaniu bez skutku znalazłem natomiast wysepkę z barem, za którym
zobaczyłem znajomą mi postać.
Usiadłem na podwyższeniu przed nią, spoglądając na gablotę.
Z pewnością stała tutaj na dobre, wbudowana w jedną ze ścian domu, a sam blat
baru był dostawiony na czas imprezy. Blondynka która wcześniej towarzyszyła
Cudakowi kiwała wesoło głową do rytmu muzyki odwrócona do mnie bokiem i
ustawiała jakieś trunki na ścianie, od czasu do czasu popijając własnego
drinka, z którego lekko dymiła para woda i błyszczał w ultrafiolecie przy
ściemnionym, klubowym oświetleniu. Jak coś takiego się robi?
- Przepraszam? - Zapytałem, aby zwrócić jej uwagę. -
Przepraszam!
Zwróciła głowę w moim kierunku, unosząc lekko brwi. Za
sekundę jednak musiała mnie rozpoznać, bo uśmiechnęła się szeroko i podeszła
bliżej dzielącego nas blatu, opierając się o niego łokciami.
- Och, tutaj jest nasz ulubieniec. - Powiedziała melodyjnym
głosem - Co Ci podać? Jiyong mówił aby potraktować Cię jak jeden z naszych.
Zamrugałem kilkakrotnie, patrząc na nią jakbym się
przesłyszał.
- Chyba z kimś mnie pomyliłaś. - Odparłem donośnie, próbując
przedrzeć się głosem przez muzykę w tle.
- Ależ skąd. - Pokiwała lekko głową. - Seunghyun, tak? Lee
Seunghyun? - Jej uśmiech się poszerzył, równocześnie sięgając po szklankę. -
Chaerin. Chyba nie miałam okazji się przedstawić.
Jak na jej wyzywający, nie sprawiający miłego i otwartego
wrażenia wygląd, była zaskakująco uprzejma. Jak przypuszczałem, całkiem zmieniała
się przy ludziach z jej towarzystwa, w szkole prawdopodobnie będąc największą
suką jaką przyszłoby mi poznać.
Podałem jej niezręcznie rękę, przyglądając się nadal
ścianie.
- Czego się napijesz? - Zapytała, mimo że już ręką
wyszukiwała jednej z butelek, której nazwy nawet nie potrafiłem przeczytać.
- Uhm... poleć mi coś. - Odparłem wymijająco a ta zaśmiała
się na moją odpowiedź, zabierając coś, co nazywało się Ciroc i nalała
zastraszającą jego ilość do szklanki.
- Nie bywasz często na imprezach, hm? Nie martw się, nie
pierwsza, nie ostatnia. - Uśmiechnęła się do mnie i zaczęła mieszać płyn z
jakimiś egzotycznymi, wyciskanymi sokami. Nie chciałem jej uświadamiać, że
jestem tutaj zupełnie przypadkiem i tak naprawdę nie wiem, czy poznaje mnie ze
szkoły, ale z pewnością tam nie podałaby mi ręki. Odebrałem od niej szklankę z
jakimś czerwono-żółtym, gradientowym drinkiem i wziąłem łyka. Nie smakował
wcale źle, mimo że nie dało się zamaskować obecności wódki.
Chciała podjąć ze mną prawdopodobnie dalszą rozmowę, jednak
koło mnie pojawiły się dwie inne, zupełnie nawalone dziewczyny. Opierając się o
bar, krzyczały coś o kolejnym mojito i cosmopolitanie. Usunąłem się stamtąd
niezauważalnie, aby zrobić więcej miejsca na ich dwie, przelewające się od
alkoholu sylwetki i oparłem się o pobliską ścianę ze szklanką, popijając ją i
spoglądając w tłum ludzi.
Jiyong znajdował się gdzieś w samym centrum tego chaosu.
Skakał wokół ludzi i darł się do słów No Type Rae Sremmurd, na co uśmiechnąłem
się sam do siebie. Co jak co, ale linijka "i make my own money, so i spend
it how i like" wyjątkowo mi do niego pasowała. Spędziłem tam dobre
dwadzieścia minut, odwiedzając później Chaerin jeszcze po jednego takiego
samego drinka i wróciłem na swoje miejsce.
Nie miałem zbyt mocnej głowy, dlatego gdy po niecałej
godzinie od mojego pierwszego zamówienia opróżniłem znów drinka, czułem wyraźne
działanie alkoholu. Odstawiłem szklankę w pierwsze lepsze miejsce, nie kwapiąc
się by znów wrócić do baru i popchnięty odwagą po pijaku, ruszyłem wśród tłum
ludzi. Momentalnie odnalazłem swoje miejsce i czując się teraz o wiele lepiej
niż na wstępie, nie zauważyłem gdy udało mi się zatańczyć(!) z kilkoma,
nieznajomymi mi dziewczynami. Muzyka zmieniała się od czasu do czasu, krzyki
przestały mi aż tak przeszkadzać, a w pewnej chwili mojej nieuwagi, znalazłem
się przy pobliskiej ścianie, osaczony przez niską, rudowłosą dziewczynę. Było
zbyt głośno abym usłyszał co ma mi do powiedzenia (zresztą miała chyba
niewiele) zanim nie poczułem nacisku ciepłych, smakujących alkoholem warg do
tych swoich.
Przymknąłem oczy i niewiele myśląc, zacząłem odwzajemniać
niemrawo pieszczoty jej ust na swoich, czując się jakbym wykonywał zupełnie
mechaniczną, niewzbudzającą na mnie wrażenia czynność. Uznając, że tak powinno
się robić przy pocałunku, przesunąłem dłońmi po jej talii aż do bioder i
przysunąłem ją bliżej. Usłyszałem ciche jęknięcie z jej strony i kontynuowałem
bezmyślnie swoje działania, zanim nie poczułem gwałtownego szarpnięcia, które w
ułamku sekundy rozdzieliło mnie z dziewczyną naprzeciw mnie. Otworzyłem oczy i
otrzeźwiałem momentalnie, widząc przed sobą te same, ciemne oczy co wcześniej.
Jiyong bez ostrzeżenia szarpnął mnie za nadgarstek
wyciągając z tłumu ludzi, z dala od całego zamieszania. Nie zdążyłem nawet na
dobre rozejrzeć się za swoją byłą "partnerką" do tańca, gdy przed
oczami, pociągnięty w inną stronę pojawiły mi się drzwi do czegoś w rodzaju
składzika. Chłopak wepchnął mnie tam, zatrzaskując za sobą drzwi. Upadłbym
prawdopodobnie kończąc jak rudowłosa, gdyby nie ściany po obydwu moich stronach
i ogólnie ciasnota pomieszczenia, które pomogło mi zatrzymać resztę równowagi.
Oparłem się dla bezpieczeństwa o ścianę, oddychając niespokojnie. Na moich
ustach nadal pozostał ciepły odcisk warg dziewczyny i prawdopodobnie jej
pomadka lub błyszczyk, bo cały mój kącik ust lekko kleił się od jakiejś
pachnącej substancji. Cudak przekręcił zamek od wewnątrz i odwrócił się w moją
stronę, wciskając mi drinka o niebieskiej barwie.
- Pij. - Odparł. Jego głos był podirytowany i lekko
zachrypiały, a ja nie myśląc wiele nad konsekwencjami, podniosłem do ust
szklankę i kilkoma większymi łykami, pozbyłem się połowy zawartości trunku.
Cokolwiek tam było, wchodziło mi już o wiele łatwiej przez stan upojenia. Poza
tym cały czas chciałem utrzymywać postawę podobną do ludzi na imprezie. Na
trzeźwo pewnie uznałbym to za idiotyczne, ale teraz miałem wyraźną potrzebę
zaimponowania starszemu. Zabrał mi z ręki pozostałość drinka i odstawił na
jakąś szafkę z produktami. - Dobrze się bawisz? - Warknął do mnie.
Uśmiechnąłem się do niego jak idiota. Za chwilę poczułem
kolejne szarpnięcie, co pozbawiło mnie natychmiast rozbawienia. Podniosłem na
niego wzrok, delikatnie się chwiejąc. Miał poważne, zdeterminowane spojrzenie.
Podpadłem mu.
Jego dłoń oparła się o mój tors, co momentalnie sprawiło że
zastygłem. Powędrowała niewinnie na górę, opierając się o mój policzek. To było
miłe, pomyślałem. Nie miałem bladego pojęcia co robi, przez chwilę wydawało mi
się że poprawia mi rozmazany makijaż, ale to nie mogło być to. Był tak
cholernie blisko, że niemalże mogłem rozpoznać jego perfumy. Ponownie, od
chwili gdy spotkaliśmy się w łazience w szkole. Z tą różnicą, że teraz mogłem
przyglądać się jego twarzy.
Niedługo.
W chwili gdy sięgnął wyżej, przez mój kark do włosów,
usłyszałem cicho "na dół". Uniosłem lekko brwi, spoglądając na niego
niezrozumiale.
- Na dół, powiedziałem. Przecież wiem że chcesz. -
Uśmiechnął się delikatnie. Zacisnął palce na moich włosach. Poczułem
niewyobrażalny dyskomfort i nacisk na moją głowę, nie pozostało mi nic jak
osunąć się na kolana, które i tak od dłuższej chwili odmawiały już
posłuszeństwa. Byłem zbyt pijany by protestować. Zanim zrozumiałem co miał na
myśli, byłem już przyciśnięty do jego krocza.
Sapnąłem, odsuwając się na tyle ile potrafiłem. On jednak
musiał być w znacznie lepszym stanie, bo nieustępliwie trzymał mnie blisko
siebie. Wcisnąłem twarz w jego udo, aby być jak najdalej od jego rozporka ale
to również nie zdało egzaminu. Usłyszałem rozpinanie paska od spodni i
rozsuwanie zamka błyskawicznego. Lekko się szarpnąłem, na co jego uścisk na
włosach znacznie się zwiększył. Wydukałem ciche "nie" chociaż w ogóle
nie miałem tego na myśli.
Jiyong zsunął również swoje bokserki, przysuwając mnie znów
na miejsce jego krocza. Tym razem bez przymuszania, przesunąłem językiem po
odkrytej już męskości, rozbudzając go za chwilę na tyle, aby wziąć go w usta.
Nie wymagało to zbyt wiele mojego udziału, ponieważ starszy mając kontrolę nad
każdym ruchem mojej głowy, sam wcisnął mi w usta swojego członka. Warknąłem
cicho, zsuwając bliżej swoje uda. To było abstrakcyjne. Byłem nawalony na
imprezie swojego kolegi z klasy, którego powinienem nienawidzić za zastraszanie,
a w tej chwili ssałem jego pieprzonego kutasa. Na samą myśl powinno mi być
niedobrze. Ale co gorsza, lub nie - Cholernie mi się to podobało.
W pewnej chwili nie potrzebowałem zbyt wiele jego pomocy,
gdyż sam przesuwałem wargami po jego pulsującej i rosnącej w moich ustach
męskości. Jęknąłem do niego kilka razy niemrawo, gdy usiłowałem wziąć go
głębiej w usta, jednak on zdawał się zupełnie na to nieczuły. Słyszałem od
niego ciche pomruki i czułem, jak ucisk jego dłoni na moich włosach zmienia
się, najpierw na delikatniejszy, niemalże gładząc mnie po głowie, a gdy czułem,
że powoli zbliża się do końca, ponownie złapał mnie mocniej i poruszając sam
biodrami, doprowadzał się do końca pieprząc moje usta. Zacisnąłem powieki z
dyskomfortu, gdy jego trzon uderzał mnie na granicy gardła. Przytrzymałem się
dłonią ściany o którą oparty był Jiyong i wydawałem kolejne, zduszone dźwięki.
Serce biło mi coraz mocniej i czułem jak moje własne spodnie zaczynają być
niewygodne, ale byłem zbyt skupiony na przesuwaniu głową by zwrócić na to
większą uwagę.
W pewnej chwili odsunął mnie gwałtownie, na co wydałem jęk
bólu i doszedł w moich ustach. Usłyszełem jego długi pomruk przyjemności, gdy
trzymał mnie jeszcze przez chwilę z jego członkiem w ustach. Posmak był
obrzydliwy, a sama sperma smakowała nie lepiej. Połknąłem wszystko tak szybko
jak potrafiłem, aby dłużej nie czuć tego posmaku i odsunąłem się w tej samej
chwili, w której puścił moją głowę.
Gdy siedziałem oparty rękoma na ziemi, Jiyong znów zapiął
swoje spodnie i klecząc przy mnie, podał mi resztę drinka. Wypiłem kolejne
kilka łyków, aby pozbyć się okropnego smaku z moich ust. Oddychałem ciężko,
podniecony do granic możliwości. Musiał to zauważyć, ponieważ uśmiechnął się do
mnie lekko kpiąco.
- Dobry chłopiec. - Odparł do mojego ucha, zanim nie
podniósł się do pionu. Podszedł do drzwi i wyszedł nimi, pozostawiając mnie w
składziku.
Gdy unormowałem oddech, podniosłem się powoli trzymając
ściany. Nie czułem warg, nóg, bolały mnie kolana i skóra głowy i wciąż
wzbudzona erekcja. Kurwa mać. Nie wiedziałem co się właśnie stało, ale było to
niemożliwie podniecające.
Wróciłem do salonu, impreza wciąż trwała w najlepsze. Tak
jakby kompletnie nic się nie stało. Rozejrzałem się po tłumie, ale mdłości od
alkoholu nie zapowiadały abym znów zdołał bawić się na parkiecie. Zanim zupełnie nie urwał mi się film,
pamiętałem wyłącznie że wchodziłem chwiejnie po schodach na górę, dotarłem
cudem do jakiejś łazienki i zwróciłem kolorowe drinki. Później znów długo nic,
rozmyta plama. Klucz, pamiętałem klucz do pokoju. Muzyka zupełnie ustała w
mojej głowie jak wyłączona gwałtownie mp3-ka, a zastąpił ją tylko długi,
nieprzyjemny huk wewnątrz mojej czaszki.