Spoglądając rano w lustro po prysznicu, przypomniałem sobie
o dwóch powoli różowiejących śladach na moim ramieniu. Minęło kilka dni od
incydentu i pomimo, że rany goiły się w bardzo szybkim tempie, nadal dawały mi
się we znaki. Rodzice na szczęście nic nie zauważyli, prawdopodobnie dlatego że
bardzo pilnowałem się z noszeniem długich rękawów, w tym koszul, bluz i piżamy.
Na wf'ie i tak reszta chłopaków nie zwróciła na to szczególnej uwagi, zbyt
zajęci byli opowiadaniem sobie obleśnych żartów o seksie czy oddawaniu moczu i
na moje szczęście nie musiałem się dzięki temu nadmiernie martwić o to, czy
ktoś zauważy stan mojej skóry. Problem tkwił w mojej pamięci o tym zdarzeniu.
Oparłem się dłońmi o umywalkę i spojrzałem sobie głęboko w oczy w odbiciu
lustra, wzdychając ciężko.
Kwon Jiyong.
Dlaczego pomimo tego co mi zrobił, nadal pozostaje w mojej
pamięci pod postacią tak... przyjemnej osoby? Mam na myśli przyjemnej
wizerunkowo. Pomijając jego dziwne, często abstrakcyjne kreacje w szkole (które
nomen omen i tak w jakiś sposób mnie urzekają) coraz częściej przyłapywałem się
na wpatrywaniu się w niego, myśleniu o nim, fantazjowaniu o naszej możliwej
kolejnej rozmowie czy napotkaniu go w drodze przez korytarz szkolny.
Oczywiście, nadal bałem się jak cholera i bardzo uważałem aby nie spostrzegł
mojej ciekawości wobec niego, ale co to ma w ogóle znaczyć? Czy to kwestia jego
charakteru buntownika, wyglądu a może sposobu ekspresji? Nie wiedziałem, i tak
naprawdę nie byłem pewien czy chcę znać odpowiedź na to pytanie.
Wyrwałem się gwałtownie ze swoich przemyśleń słysząc głuche
pukanie do drzwi.
- Seunghyun, wychodź stamtąd bo się spóźnisz! Śniadanie
czeka na dole od dziesięciu minut.
- Już idę! - Odkrzyknąłem w kierunku drzwi, za moment
słysząc odchodzące z powrotem do schodów kroki. Dobra, wystarczy tego. Ubrałem
się pospiesznie i wyszedłem z łazienki. Ubrany, umalowany i przygotowany na
nowe wyzwania tego dnia, pojawiłem się posłusznie w kuchni i czym prędzej
jedząc śniadanie, wyszedłem za parę minut na autobus.
Ledwo zdążyłem przekroczyć próg szkoły i zamienić
odpowiednie podręczniki w szafce, a dobiegły moich uszu charakterystyczne,
wysokie tonem dźwięki wydawane przez mojego nowego kolegę. Zamrugałem kilka
razy pytająco, zanim nie zlokalizowałem pochodzenia głosu i finalnie podszedłem
pod salę od historii.
- Seunghyun! - Wołał z daleka Daesung, który ochoczo machał
w moją stronę otwartą dłonią. Usiadłem rzecz jasna wraz z nim, witając się
również z Youngbae, który zajmował miejsce po prawej stronie ramienia
podekscytowanego przyjaciela.
- Słyszałem Cię już z końca korytarza, nie musiałeś tak
krzyczeć. - Odparłem w jego stronę, zsuwając plecak między moje stopy na ziemi.
Oparłem się wygodnie o ścianę, spoglądając na niego pytająco.
Daesung widocznie od samego rana miał coś niezwykle ważnego
do przekazania, bo wziął znacznie głębszy wdech i rzekł zachęcająco, nadal
podnieconym do granic możliwości głosem:
- Idziemy dzisiaj na mały haul zakupowy do galerii. I
spróbuj nam odmówić, a wydziedziczymy Cię z naszego zgrupowania. - Zaśmiał się
do siebie, zakrywając rządek białych zębów wierzchem dłoni. - Będziemy my i Bom,
potrzebujemy wybrać odpowiednie ciuchy na zbliżającą się imprezę w Osirisie,
dlatego nawet nie myśl się wymigać. Wspominałem może, że Ty również tam
idziesz? - On i zarazem Taeyang uśmiechnęli się wymownie, co oznaczało automatycznie
że oczekiwali przytaknięcia.
Tak też poczyniłem.
Kiwnąłem delikatnie głową, zastanawiając się o cholerę im
chodziło z jakąś imprezą. W dodatku w Osirisie, co brzmiało jak nazwa
tajemniczego zgrupowania sekty. Nie spodziewałem się po sobie nawet, że będę
znał to miejsce z opisu, skoro byłem do tej pory tylko kilka tygodni w Seulu.
Przypominam również, że jestem ostatnią osobą na liście do krążenia nocami po
klubowej dzielnicy miasta. Jakiegokolwiek miasta.
- Musisz mi najpierw wytłumaczyć, czym jest Osiris. Dopiero
wtedy podejmę decyzję, czy mam zarezerwowany czas na niechybne stracenie go
przy alkoholu. - Mruknąłem, automatycznie przenosząc wzrok na swoje buty.
Usiłowałem brzmieć na pewnego siebie, ale wyszło z tego tyle, co z reakcji
małego dziecka na podpalenie połowy domu rodziców, bo ktoś zostawił na wierzchu
zapałki.
Usłyszałem ciche westchnięcie Taeyanga, który podniósł się z
ławki i przykucnął naprzeciw mnie, zerkając automatycznie do góry na moje oczy.
Ciekawe, zauważył mój makijaż? Albo ślad po paście do zębów w kąciku ust?
Spodziewałem się tego, bądź natychmiastowego wyśmiania ze strony chłopaków,
jednak jak się okazało pokładałem w nich za mało wiary.
- Osiris to jeden z najbardziej znanych i rozchwytywanych
klubów w centrum Seulu. Nie licząc rzecz jasna tych najdroższych i
niedostępnych dla przeciętnego śmiertelnika bankietów na Gangnam, ale tam nie
mamy czego szukać w tym wieku. Zanudzilibyśmy się na śmierć. - Youngbae podjął
próbę obeznania mnie bliżej z tematem zastępując długo-grzywego chłopaka.
Podniosłem wreszcie wzrok z czubków swoich wytartych vansów i spojrzałem na
charakterystyczne, ciemne tęczówki niższego, z których biła teraz o dziwo
czysta sympatia i serdeczność. Uśmiechnąłem się delikatnie, słuchając z większym
zainteresowaniem. - Tylko rozumiesz, to nadal nie jest lokal umiejscowiony na
byle jakiej ulicy. Żeby dopasować się do klimatu, należy najpierw wybrać się na
restrykcyjne zakupy. Ja potrzebuję czarnej koszuli, a Daesung coś jęczał o
butach-
- Nie coś jęczał o
butach, to sprawa życia i śmierci Youngbae. - Przerwał mu oburzony drugi,
robiąc przy tym karykaturalną, złą minę. - Te nowe niebieskie Airmax'y które
pokazywałem Ci wczoraj na kakao są dziś na wyprzedaży. Jeśli przegapię ostatnie
dostępne pary, to przysięgam że Cię zabiję.
Ta scena wyglądała tak obrzydliwie urokliwie, że nie mogłem
powstrzymać się od zduszonego śmiechu. Pokręciłem również głową, uświadamiając
sobie jak idiotycznie istotne wydają się te buty dla Daesunga. Niższy
przewrócił wyłącznie oczami, a ja odparłem do niego krótko, aby kontynuował.
- Tak czy inaczej, jeśli masz czas to od razu po szkole
przesiadamy się z autobusu do metra i jedziemy. Bom będzie na nas czekać, bo
kończy godzinę wcześniej. Przy okazji poznacie się, jest przemiła i zawsze
wychodzimy razem na miasto. - Dopowiedział krótko, podnosząc się za chwilę z
przysiadu, ponieważ naszą rozmowę ukrócił dzwonek na lekcję.
Przez
całą historię oraz połowę wfu, który był zaraz po pierwszej godzinie odczuwałem
względny spokój, zupełnie zajęty zajęciami szkolnymi. Mecz siatkówki, nic
wymagającego. Właściwie nawet odnalazłem się w swojej drużynie pomimo
niesprzyjającego do tego sportu wzrostu. Znaczącą różnicę przyniosło dopiero
niemałe dla mnie wydarzenie, gdy kątem oka spostrzegłem jak na salę
gimnastyczną przychodzi nieprzebrany w żaden strój, zajęty słuchaniem muzyki
przez Beatsy douszne Jiyong. Prawie przeoczyłem zbliżającą się w moim kierunku
piłkę przeciwnika, gdy w ostatniej chwili odwróciłem głowę od trybun i
przejąłem ją na pozycji atakującego, zmieniając o sto osiemdziesiąt stopni
kierunek w jakim byłem zwrócony i pokierowałem się prosto w kierunku kosza.
Wykonałem możliwie najwyższy skok, zamachnąłem się, i niestety sekundę później utraciłem punkt
przez przeciwnika który skutecznie odbił piłkę zaraz przed siatką. Po
wylądowaniu na ziemi odetchnąłem tylko krótko i zwróciłem się znów w przeciwną
stronę.
Moja drużyna zbiegła się ponownie w przeciwnym kierunku, a
ja miałem czas by ponownie odwrócić wzrok do miejsc siedzących. Cudak siedział
tam już, kompletnie niezainteresowany meczem (tak jak wszystkimi innymi zajęciami
szkolnymi) i przewijał prawdopodobnie muzykę na iPodzie. Dziś nie miał już
okularów nerdów, które z uwielbieniem nosił w różnych odcieniach
kolorystycznych przez ostatnie dni, natomiast nawet z daleka widziałem bardzo
mocne, obrysowane przez całe jego powieki kreski zrobione cieniami do oczu, z
małym krzyżykiem tuż nad kością policzkową. Do tego długą, czerwoną koszulę w
czarne paski w stylu punkowym, podwinięte nad kostki gładkie, ciemne wąskie
spodnie i jakieś koszmarnie wielkie trampki w panterkę, które przebijały
komizmem nawet jego brokatowe buty z pierwszego dnia mojego pobytu w szkole.
Były tak wielkie, że zajęło mi chwilę odróżnienie ich od puchatych kapci dla
dzieci.
Nie mogłem mu się tak przyglądać jak idiota, szczególnie że
jakiś chłopak z mojej klasy klepnął mnie za chwilę w plecy i pogonił z powrotem
do gry. Przegryzłem delikatnie wargę i spróbowałem skupić się ponownie na
meczu, który wygrywaliśmy zaledwie dwoma punkami i wynik bardzo szybko mógł
ulec zmianie przez moje rozkojarzenie. Zebrałem wszelkie pozostałe we mnie siły
na tle zmęczenia kończącą się już, trwającą od dwóch godzin rozgrywką i
finalnie utrzymaliśmy przewagę do samego końca.
Jak mogłem się spodziewać, Cudak zaraz po dzwonku wyszedł z
sali nawet nie meldując się do wf'isty celem zgłoszenia spóźnienia, tylko od
razu poszedł w kierunku stołówki. Czwartki były wyjątkowo niekorzystne dla mojej
klasy, bo gdy każdy był już w drodze na zajęcie strategicznych pozycji w sali
jadalnej, nam pozostało przebranie się i wyjście kilka minut później.
W końcu jednak wraz z chłopakami dotarliśmy na miejsce i zjedliśmy nienormalnie
wielką porcję ryby na parze z ryżem, wykończeni i głodni po ćwiczeniach oraz
meczu. Tylko książę szkolnych korytarzy widocznie się nie zmęczył tego dnia,
zbyt zajęty popijaniem z ceramicznej filiżanki zielonej herbaty przy tym samym
stoliku i obstawie co zawsze.
Po zakończonych zajęciach artystycznych, które nawiasem mówiąc,
niebezpiecznie często znajdowały się na końcu planu lekcji (cicha sugestia?)
udaliśmy się zgodnie z planem najpierw do swoich szafek, aby odłożyć kilka
zbędnych narzędzi malarskich oraz książek, po czym wyszliśmy na dziedziniec. Jiyonga
i jego samochodu od dawna już nie było, a Daesung cały czas nakręcony rozmawiał
o cudownie dobranym tego dnia krawacie w garniturze pana Choi, na co ja
wyłącznie kiwałem głową pokazując cień zainteresowania, a Taeyang udawał że się
do nas nie przyznaje przez większość drogi na autobus.
- Daesung, ale tak zupełnie szczerze, co Ty w nim widzisz? -
Zapytałem, nie mogąc dłużej wytrzymać presji przyjaciela na utrzymanie jego
ukochanego wątku.
- Słucham? - Odpowiedział natychmiast i spojrzał na mnie,
jakbym wziął się z zupełnie innej planety - Czy Ty widziałeś kiedykolwiek jego
przecudowny gust artystyczny? Albo wspaniały uśmiech, dobór ubrań i ten
głęboki, ciemny kolor oczu?
- Uwierz mi, ostatnie co u niego zobaczę to wspaniały
uśmiech, jakikolwiek uśmiech tak naprawdę. - Mruknąłem, a Taeyang momentalnie
zarechotał zgryźliwie gdy usłyszał moją uwagę. - Póki co patrzy na mnie albo
jak na ślepego debila bez talentu malarskiego, albo jakby chciał pozbawić mnie
życia. Lub obydwa, jeszcze nie zdecydowałem.
Taka wiadomość chyba nie uszczęśliwiła Daesunga, bo nie
odezwał się już ani słowem, do momentu przyjazdu autobusu i przez większość
drogi w kierunku stacji metra. W tym czasie wymieniłem się z Youngbae nazwami
na kakaotalk co od razu poprawiło mi humor. Dałem sobie pierwsze zabezpieczenie
w razie gdybym nie był w szkole i potrzebował wiadomości co należy przygotować
oraz jakich sprawdzianów się spodziewać, ale również był to jeden z niewielu
kontaktów na mojej liście poza mamą, do których mogłem zwrócić się tak po prostu. Napisać, zagadać. Jak do kolegi z klasy. Wyższy widząc
nasz entuzjazm, zapomniał na chwilę o swoim nadętym humorze i również podał mi
swoją nazwę. Uśmiechnąłem się do obydwu, czując się prawie jak w swoje
urodziny.
Na stacji byliśmy po dwudziestu minutach. Wysiadając,
spojrzałem na nazwę przystanku i rozejrzałem się badawczo dookoła, aby
przypadkiem nie zgubić się zbyt wcześnie przy próbie powrotu do domu, po czym
udałem się prosto za chłopakami schodami w dół. Poczekaliśmy na odpowiednią
linię, zajęliśmy w środku miejsca siedzące, które o tej godzinie jeszcze
istniały przed godzinami szczytu i dojechaliśmy wreszcie do galerii handlowej,
celu naszej podróży. Pogoda zdążyła się do tej pory odrobinę zepsuć, a niebo
oraz chłodny wiatr zapowiadały pierwszy jesienny deszcz w tym roku.
Taeyang pogonił nas w kierunku wejścia spoglądając w górę na
to, co działo się aktualnie na niebie. Gdy tylko weszliśmy do środka,
przytłoczyła mnie ilość ludzi przewijających się przez całe centrum handlowe
oraz kilkoro dzieci, które znudzone bawiły się na miniplacykach zabaw pod
postacią wysepek w korytarzach galerii. Oprócz nich, na jednej z ławek,
siedziała bardzo niewysoka, ubrana w kremowy długi płaszcz dziewczyna o
sięgających do pasa różowych włosach.
- Cześć, Bom. - Żwawo powiedział Daesung, gdy tylko się do
niej zbliżyliśmy. Trzymałem się raczej z tyłu, nie znając zupełnie miejsca w
którym się znajdowaliśmy.
- Och, cześć chłopaki. - Odezwała się w odpowiedzi,
uśmiechając promiennie i podnosząc z ławki. Schowała telefon, który wcześniej
trzymała w dłoni i zajęta czekaniem przeglądała z tego co zauważyłem Instagram, po czym przytuliła
się po kolei do każdego z nas. Tak, nas, czyli również do mnie. Chyba nie
muszę tłumaczyć, że był to pierwszy taki gest od żeńskiej przedstawicielki społeczności,
jaki w życiu dostałem. Nie licząc mamy gdy byłem znacznie młodszy.
Stałem nieruchomo w miejscu, nie wiedząc do końca jak
powinienem odpowiedzieć na takie przywitanie.
- Park Bom, bardzo mi miło. - Uśmiechnęła się ponownie, tym
razem prosto w moją stronę. Odpowiedziałem jej delikatnym drgnięciem ust w
górę, przytakując.
- Lee Seunghyun.
Mimika różowowłosej zmieniła się przez sekundę, przyglądając
się mi uważnie, jakbym powiedział coś bardzo zastanawiającego.
- To nie pasuje do Ciebie. Od razu kojarzysz mi się z naszym
pokręconym profesorem od zajęć artystycznych. On też ma tak na imię.
Och, cudownie. To zdecydowanie nie brzmiało jak komplement.
- Będę na Ciebie mówić Seungri. - Dopowiedziała za chwilę i
rozpromieniła się znów, a jej mimika wróciła do pierwotnego stanu nadmiernie
zachwyconego światem pączka z budyniem. Naprawdę nie wiedziałem, jak inaczej
opisać jej charakterystyczną, półokrągłą twarz. - Seunglee brzmi tak
idiotycznie, jak kiepsko wymyślony nick do portalu randkowego na podstawie
własnego nazwiska. Ale SeungRi pasuje w stu procentach.
Nie mam pojęcia, skąd jej się wzięło R w skojarzeniu mojego
imienia, ale nie wnikałem dłużej. W tej grupie naprawdę panowały zasady, w
które zostałem automatycznie wpasowany. I wcale mi to nie przeszkadzało, to
było nawet bardzo urocze. Takie pobratanie, jak w prawdziwej grupce znajomych,
których nigdy na dobrą sprawę blisko nie posiadałem.
I tak właśnie stałem się Seungrim. Ekscytująca ciekawostka z mojego życia.
Zakupy
trwały w nieskończoność i po drugiej godzinie odmówiłem wchodzenia do kolejnych
sieciówek. Poszedłem zakupić sobie herbatę mrożoną, rozsiadając się później na ławkach
przed każdym z kolejnych sklepów. Po pół godzinie dołączył do mnie Youngbae,
odbierając mi z ręki mój napój i częstując się nim bez pytania. Bom nadal
walczyła z Daesungiem, który nie mógł wybrać pary butów dla siebie, więc miałem przez chwilę trochę spokoju. Westchnąłem
ciężko, wyciągając telefon, o którym zupełnie zapomniałem przez dłuższy czas trwania
zakupów. Zaskoczony, zobaczyłem powiadomienie pod postacią malutkiej
koperty, która zwiastowała smsa. Nie rozumiem, powiadomiłem mamę o tym, że będę
znacznie później, nie było sensu aby pisała do mnie o tej porze skoro nadal
jest w pracy. Ojciec raczej smsów w ogóle nie używa by się ze mną skontaktować,
a nie przypominałem sobie abym sam podawał komuś mój numer.
Otworzyłem powiadomienie. Nieznany mi układ cyfr, żadnej
zapisanej nazwy w kontaktach.
xxx [16:04]
Cheongdam-dong 124, start o 22:00, dzisiaj. Ochroniarz wpuści Cię do środka. Poznasz że jesteś we właściwym miejscu po samochodzie na podjeździe.
Cheongdam-dong 124, start o 22:00, dzisiaj. Ochroniarz wpuści Cię do środka. Poznasz że jesteś we właściwym miejscu po samochodzie na podjeździe.
Rozszerzyłem szerzej oczy, czytając przysłaną wiadomość
jeszcze trzy razy z niedowierzaniem, zanim nie szturchnął mnie mój towarzysz.
- Co jest? List miłosny? - Zaśmiał się, chcąc spojrzeć mi w
telefon. Odsunąłem go z zasięgu jego wzroku, spoglądając na chłopaka
najbardziej obojętnym wzrokiem, na jaki było mnie w tej chwili stać. Wymyśliłem
wytłumaczenie na poczekaniu.
- Mama prosi żebym po powrocie posprzątał kuchnię bo
przychodzą znajomi, a oni będą późno w domu. - Odparłem, wracając wzrokiem do
wyświetlacza. Drugi tylko wzruszył ramionami, widocznie niepocieszony taką
odpowiedzią. Stracił mną zainteresowanie, popijając ze słomki herbatę i
rozglądając się po galerii z założonymi na siebie nogami.
Ja [17:33]
Co to za współrzędne? Kto pisze?
Co to za współrzędne? Kto pisze?
Odetchnąłem głębiej, chcąc schować już telefon, ale
powiadomienie przyszło w mniej niż minutę. Rany boskie.
xxx [17:34]
Jesteś idiotą. Domówka. Nie spóźnij się, bo nienawidzę czekać.
Jesteś idiotą. Domówka. Nie spóźnij się, bo nienawidzę czekać.
Zmarszczyłem brwi. Przesunąłem palcami po ekranie telefonu w
miejscu klawiatury, nie mogąc nadal zbyt wiele zrozumieć. Spojrzałem kątem oka
na Taeyanga, czy nie robi sobie ze mnie przypadkiem idiotycznego żartu.
Ja [17:37]
Tam było również "kto pisze". Niezbyt grzecznie jest ignorować pytania.
Tam było również "kto pisze". Niezbyt grzecznie jest ignorować pytania.
I ponownie, odpowiedź w mniej niż minutę.
xxx[17:37]
Rany na ramieniu nadal tak zajebiście Cię bolą, że odbierają Ci zdolność dedukcji?
Rany na ramieniu nadal tak zajebiście Cię bolą, że odbierają Ci zdolność dedukcji?
Natychmiast wyłączyłem wyświetlacz, zanim jeszcze dotarłem
do słowa "że". Serce zaczęło łomotać mi szybciej, dłonie drżeć niespokojnie. Schowałem je do kieszeni bluzy, prostując się odrobinę i biorąc ciężki wdech.
Kto normalny organizuje domówkę w tygodniu szkolnym? Chociaż w tej chwili ważniejszym pytaniem było, czego ode mnie chciał? I skąd do cholery ma mój numer?
Zagryzłem niespokojnie dolną wargę, usiłując opanować tętno.
Kto normalny organizuje domówkę w tygodniu szkolnym? Chociaż w tej chwili ważniejszym pytaniem było, czego ode mnie chciał? I skąd do cholery ma mój numer?
Zagryzłem niespokojnie dolną wargę, usiłując opanować tętno.
Miałem bardzo niepokojące wrażenie, że nieistotne co mnie spotka na miejscu, bo jeśli się tam nie wybiorę za jego życzeniem, czeka mnie coś dużo, dużo gorszego niż wypalone na skórze okręgi.
- Seunghyun, wszystko w porządku? - Zapytał mnie Youngbae.
- Oczywiście. Trochę łapią mnie zakwasy z treningu, to nic takiego.
Ja [17:42]
Będę na czas.