środa, 16 marca 2016

Nie spóźnij się, nienawidzę czekać. - School of anarchy #3 (SeungrixG-Dragon)

Spoglądając rano w lustro po prysznicu, przypomniałem sobie o dwóch powoli różowiejących śladach na moim ramieniu. Minęło kilka dni od incydentu i pomimo, że rany goiły się w bardzo szybkim tempie, nadal dawały mi się we znaki. Rodzice na szczęście nic nie zauważyli, prawdopodobnie dlatego że bardzo pilnowałem się z noszeniem długich rękawów, w tym koszul, bluz i piżamy. Na wf'ie i tak reszta chłopaków nie zwróciła na to szczególnej uwagi, zbyt zajęci byli opowiadaniem sobie obleśnych żartów o seksie czy oddawaniu moczu i na moje szczęście nie musiałem się dzięki temu nadmiernie martwić o to, czy ktoś zauważy stan mojej skóry. Problem tkwił w mojej pamięci o tym zdarzeniu. Oparłem się dłońmi o umywalkę i spojrzałem sobie głęboko w oczy w odbiciu lustra, wzdychając ciężko.
Kwon Jiyong.
Dlaczego pomimo tego co mi zrobił, nadal pozostaje w mojej pamięci pod postacią tak... przyjemnej osoby? Mam na myśli przyjemnej wizerunkowo. Pomijając jego dziwne, często abstrakcyjne kreacje w szkole (które nomen omen i tak w jakiś sposób mnie urzekają) coraz częściej przyłapywałem się na wpatrywaniu się w niego, myśleniu o nim, fantazjowaniu o naszej możliwej kolejnej rozmowie czy napotkaniu go w drodze przez korytarz szkolny. Oczywiście, nadal bałem się jak cholera i bardzo uważałem aby nie spostrzegł mojej ciekawości wobec niego, ale co to ma w ogóle znaczyć? Czy to kwestia jego charakteru buntownika, wyglądu a może sposobu ekspresji? Nie wiedziałem, i tak naprawdę nie byłem pewien czy chcę znać odpowiedź na to pytanie.
Wyrwałem się gwałtownie ze swoich przemyśleń słysząc głuche pukanie do drzwi.
- Seunghyun, wychodź stamtąd bo się spóźnisz! Śniadanie czeka na dole od dziesięciu minut.
- Już idę! - Odkrzyknąłem w kierunku drzwi, za moment słysząc odchodzące z powrotem do schodów kroki. Dobra, wystarczy tego. Ubrałem się pospiesznie i wyszedłem z łazienki. Ubrany, umalowany i przygotowany na nowe wyzwania tego dnia, pojawiłem się posłusznie w kuchni i czym prędzej jedząc śniadanie, wyszedłem za parę minut na autobus.

Ledwo zdążyłem przekroczyć próg szkoły i zamienić odpowiednie podręczniki w szafce, a dobiegły moich uszu charakterystyczne, wysokie tonem dźwięki wydawane przez mojego nowego kolegę. Zamrugałem kilka razy pytająco, zanim nie zlokalizowałem pochodzenia głosu i finalnie podszedłem pod salę od historii.
- Seunghyun! - Wołał z daleka Daesung, który ochoczo machał w moją stronę otwartą dłonią. Usiadłem rzecz jasna wraz z nim, witając się również z Youngbae, który zajmował miejsce po prawej stronie ramienia podekscytowanego przyjaciela.
- Słyszałem Cię już z końca korytarza, nie musiałeś tak krzyczeć. - Odparłem w jego stronę, zsuwając plecak między moje stopy na ziemi. Oparłem się wygodnie o ścianę, spoglądając na niego pytająco.
Daesung widocznie od samego rana miał coś niezwykle ważnego do przekazania, bo wziął znacznie głębszy wdech i rzekł zachęcająco, nadal podnieconym do granic możliwości głosem:
- Idziemy dzisiaj na mały haul zakupowy do galerii. I spróbuj nam odmówić, a wydziedziczymy Cię z naszego zgrupowania. - Zaśmiał się do siebie, zakrywając rządek białych zębów wierzchem dłoni. - Będziemy my i Bom, potrzebujemy wybrać odpowiednie ciuchy na zbliżającą się imprezę w Osirisie, dlatego nawet nie myśl się wymigać. Wspominałem może, że Ty również tam idziesz? - On i zarazem Taeyang uśmiechnęli się wymownie, co oznaczało automatycznie że oczekiwali przytaknięcia.
Tak też poczyniłem.
Kiwnąłem delikatnie głową, zastanawiając się o cholerę im chodziło z jakąś imprezą. W dodatku w Osirisie, co brzmiało jak nazwa tajemniczego zgrupowania sekty. Nie spodziewałem się po sobie nawet, że będę znał to miejsce z opisu, skoro byłem do tej pory tylko kilka tygodni w Seulu. Przypominam również, że jestem ostatnią osobą na liście do krążenia nocami po klubowej dzielnicy miasta. Jakiegokolwiek miasta.
- Musisz mi najpierw wytłumaczyć, czym jest Osiris. Dopiero wtedy podejmę decyzję, czy mam zarezerwowany czas na niechybne stracenie go przy alkoholu. - Mruknąłem, automatycznie przenosząc wzrok na swoje buty. Usiłowałem brzmieć na pewnego siebie, ale wyszło z tego tyle, co z reakcji małego dziecka na podpalenie połowy domu rodziców, bo ktoś zostawił na wierzchu zapałki.
Usłyszałem ciche westchnięcie Taeyanga, który podniósł się z ławki i przykucnął naprzeciw mnie, zerkając automatycznie do góry na moje oczy. Ciekawe, zauważył mój makijaż? Albo ślad po paście do zębów w kąciku ust? Spodziewałem się tego, bądź natychmiastowego wyśmiania ze strony chłopaków, jednak jak się okazało pokładałem w nich za mało wiary.
- Osiris to jeden z najbardziej znanych i rozchwytywanych klubów w centrum Seulu. Nie licząc rzecz jasna tych najdroższych i niedostępnych dla przeciętnego śmiertelnika bankietów na Gangnam, ale tam nie mamy czego szukać w tym wieku. Zanudzilibyśmy się na śmierć. - Youngbae podjął próbę obeznania mnie bliżej z tematem zastępując długo-grzywego chłopaka. Podniosłem wreszcie wzrok z czubków swoich wytartych vansów i spojrzałem na charakterystyczne, ciemne tęczówki niższego, z których biła teraz o dziwo czysta sympatia i serdeczność. Uśmiechnąłem się delikatnie, słuchając z większym zainteresowaniem. - Tylko rozumiesz, to nadal nie jest lokal umiejscowiony na byle jakiej ulicy. Żeby dopasować się do klimatu, należy najpierw wybrać się na restrykcyjne zakupy. Ja potrzebuję czarnej koszuli, a Daesung coś jęczał o butach-
- Nie coś jęczał o butach, to sprawa życia i śmierci Youngbae. - Przerwał mu oburzony drugi, robiąc przy tym karykaturalną, złą minę. - Te nowe niebieskie Airmax'y które pokazywałem Ci wczoraj na kakao są dziś na wyprzedaży. Jeśli przegapię ostatnie dostępne pary, to przysięgam że Cię zabiję.
Ta scena wyglądała tak obrzydliwie urokliwie, że nie mogłem powstrzymać się od zduszonego śmiechu. Pokręciłem również głową, uświadamiając sobie jak idiotycznie istotne wydają się te buty dla Daesunga. Niższy przewrócił wyłącznie oczami, a ja odparłem do niego krótko, aby kontynuował.
- Tak czy inaczej, jeśli masz czas to od razu po szkole przesiadamy się z autobusu do metra i jedziemy. Bom będzie na nas czekać, bo kończy godzinę wcześniej. Przy okazji poznacie się, jest przemiła i zawsze wychodzimy razem na miasto. - Dopowiedział krótko, podnosząc się za chwilę z przysiadu, ponieważ naszą rozmowę ukrócił dzwonek na lekcję.

                Przez całą historię oraz połowę wfu, który był zaraz po pierwszej godzinie odczuwałem względny spokój, zupełnie zajęty zajęciami szkolnymi. Mecz siatkówki, nic wymagającego. Właściwie nawet odnalazłem się w swojej drużynie pomimo niesprzyjającego do tego sportu wzrostu. Znaczącą różnicę przyniosło dopiero niemałe dla mnie wydarzenie, gdy kątem oka spostrzegłem jak na salę gimnastyczną przychodzi nieprzebrany w żaden strój, zajęty słuchaniem muzyki przez Beatsy douszne Jiyong. Prawie przeoczyłem zbliżającą się w moim kierunku piłkę przeciwnika, gdy w ostatniej chwili odwróciłem głowę od trybun i przejąłem ją na pozycji atakującego, zmieniając o sto osiemdziesiąt stopni kierunek w jakim byłem zwrócony i pokierowałem się prosto w kierunku kosza. Wykonałem możliwie najwyższy skok, zamachnąłem się, i niestety sekundę później utraciłem punkt przez przeciwnika który skutecznie odbił piłkę zaraz przed siatką. Po wylądowaniu na ziemi odetchnąłem tylko krótko i zwróciłem się znów w przeciwną stronę.
Moja drużyna zbiegła się ponownie w przeciwnym kierunku, a ja miałem czas by ponownie odwrócić wzrok do miejsc siedzących. Cudak siedział tam już, kompletnie niezainteresowany meczem (tak jak wszystkimi innymi zajęciami szkolnymi) i przewijał prawdopodobnie muzykę na iPodzie. Dziś nie miał już okularów nerdów, które z uwielbieniem nosił w różnych odcieniach kolorystycznych przez ostatnie dni, natomiast nawet z daleka widziałem bardzo mocne, obrysowane przez całe jego powieki kreski zrobione cieniami do oczu, z małym krzyżykiem tuż nad kością policzkową. Do tego długą, czerwoną koszulę w czarne paski w stylu punkowym, podwinięte nad kostki gładkie, ciemne wąskie spodnie i jakieś koszmarnie wielkie trampki w panterkę, które przebijały komizmem nawet jego brokatowe buty z pierwszego dnia mojego pobytu w szkole. Były tak wielkie, że zajęło mi chwilę odróżnienie ich od puchatych kapci dla dzieci.
Nie mogłem mu się tak przyglądać jak idiota, szczególnie że jakiś chłopak z mojej klasy klepnął mnie za chwilę w plecy i pogonił z powrotem do gry. Przegryzłem delikatnie wargę i spróbowałem skupić się ponownie na meczu, który wygrywaliśmy zaledwie dwoma punkami i wynik bardzo szybko mógł ulec zmianie przez moje rozkojarzenie. Zebrałem wszelkie pozostałe we mnie siły na tle zmęczenia kończącą się już, trwającą od dwóch godzin rozgrywką i finalnie utrzymaliśmy przewagę do samego końca.
Jak mogłem się spodziewać, Cudak zaraz po dzwonku wyszedł z sali nawet nie meldując się do wf'isty celem zgłoszenia spóźnienia, tylko od razu poszedł w kierunku stołówki. Czwartki były wyjątkowo niekorzystne dla mojej klasy, bo gdy każdy był już w drodze na zajęcie strategicznych pozycji w sali jadalnej, nam pozostało przebranie się i wyjście kilka minut później. W końcu jednak wraz z chłopakami dotarliśmy na miejsce i zjedliśmy nienormalnie wielką porcję ryby na parze z ryżem, wykończeni i głodni po ćwiczeniach oraz meczu. Tylko książę szkolnych korytarzy widocznie się nie zmęczył tego dnia, zbyt zajęty popijaniem z ceramicznej filiżanki zielonej herbaty przy tym samym stoliku i obstawie co zawsze.
Po zakończonych zajęciach artystycznych, które nawiasem mówiąc, niebezpiecznie często znajdowały się na końcu planu lekcji (cicha sugestia?) udaliśmy się zgodnie z planem najpierw do swoich szafek, aby odłożyć kilka zbędnych narzędzi malarskich oraz książek, po czym wyszliśmy na dziedziniec. Jiyonga i jego samochodu od dawna już nie było, a Daesung cały czas nakręcony rozmawiał o cudownie dobranym tego dnia krawacie w garniturze pana Choi, na co ja wyłącznie kiwałem głową pokazując cień zainteresowania, a Taeyang udawał że się do nas nie przyznaje przez większość drogi na autobus.
- Daesung, ale tak zupełnie szczerze, co Ty w nim widzisz? - Zapytałem, nie mogąc dłużej wytrzymać presji przyjaciela na utrzymanie jego ukochanego wątku.
- Słucham? - Odpowiedział natychmiast i spojrzał na mnie, jakbym wziął się z zupełnie innej planety - Czy Ty widziałeś kiedykolwiek jego przecudowny gust artystyczny? Albo wspaniały uśmiech, dobór ubrań i ten głęboki, ciemny kolor oczu?
- Uwierz mi, ostatnie co u niego zobaczę to wspaniały uśmiech, jakikolwiek uśmiech tak naprawdę. - Mruknąłem, a Taeyang momentalnie zarechotał zgryźliwie gdy usłyszał moją uwagę. - Póki co patrzy na mnie albo jak na ślepego debila bez talentu malarskiego, albo jakby chciał pozbawić mnie życia. Lub obydwa, jeszcze nie zdecydowałem.
Taka wiadomość chyba nie uszczęśliwiła Daesunga, bo nie odezwał się już ani słowem, do momentu przyjazdu autobusu i przez większość drogi w kierunku stacji metra. W tym czasie wymieniłem się z Youngbae nazwami na kakaotalk co od razu poprawiło mi humor. Dałem sobie pierwsze zabezpieczenie w razie gdybym nie był w szkole i potrzebował wiadomości co należy przygotować oraz jakich sprawdzianów się spodziewać, ale również był to jeden z niewielu kontaktów na mojej liście poza mamą, do których mogłem zwrócić się tak po prostu. Napisać, zagadać. Jak do kolegi z klasy. Wyższy widząc nasz entuzjazm, zapomniał na chwilę o swoim nadętym humorze i również podał mi swoją nazwę. Uśmiechnąłem się do obydwu, czując się prawie jak w swoje urodziny.
Na stacji byliśmy po dwudziestu minutach. Wysiadając, spojrzałem na nazwę przystanku i rozejrzałem się badawczo dookoła, aby przypadkiem nie zgubić się zbyt wcześnie przy próbie powrotu do domu, po czym udałem się prosto za chłopakami schodami w dół. Poczekaliśmy na odpowiednią linię, zajęliśmy w środku miejsca siedzące, które o tej godzinie jeszcze istniały przed godzinami szczytu i dojechaliśmy wreszcie do galerii handlowej, celu naszej podróży. Pogoda zdążyła się do tej pory odrobinę zepsuć, a niebo oraz chłodny wiatr zapowiadały pierwszy jesienny deszcz w tym roku.
Taeyang pogonił nas w kierunku wejścia spoglądając w górę na to, co działo się aktualnie na niebie. Gdy tylko weszliśmy do środka, przytłoczyła mnie ilość ludzi przewijających się przez całe centrum handlowe oraz kilkoro dzieci, które znudzone bawiły się na miniplacykach zabaw pod postacią wysepek w korytarzach galerii. Oprócz nich, na jednej z ławek, siedziała bardzo niewysoka, ubrana w kremowy długi płaszcz dziewczyna o sięgających do pasa różowych włosach.
- Cześć, Bom. - Żwawo powiedział Daesung, gdy tylko się do niej zbliżyliśmy. Trzymałem się raczej z tyłu, nie znając zupełnie miejsca w którym się znajdowaliśmy.
- Och, cześć chłopaki. - Odezwała się w odpowiedzi, uśmiechając promiennie i podnosząc z ławki. Schowała telefon, który wcześniej trzymała w dłoni i zajęta czekaniem przeglądała z tego co zauważyłem Instagram, po czym przytuliła się po kolei do każdego z nas. Tak, nas, czyli również do mnie. Chyba nie muszę tłumaczyć, że był to pierwszy taki gest od żeńskiej przedstawicielki społeczności, jaki w życiu dostałem. Nie licząc mamy gdy byłem znacznie młodszy.
Stałem nieruchomo w miejscu, nie wiedząc do końca jak powinienem odpowiedzieć na takie przywitanie.
- Park Bom, bardzo mi miło. - Uśmiechnęła się ponownie, tym razem prosto w moją stronę. Odpowiedziałem jej delikatnym drgnięciem ust w górę, przytakując.
- Lee Seunghyun.
Mimika różowowłosej zmieniła się przez sekundę, przyglądając się mi uważnie, jakbym powiedział coś bardzo zastanawiającego.
- To nie pasuje do Ciebie. Od razu kojarzysz mi się z naszym pokręconym profesorem od zajęć artystycznych. On też ma tak na imię.
Och, cudownie. To zdecydowanie nie brzmiało jak komplement.
- Będę na Ciebie mówić Seungri. - Dopowiedziała za chwilę i rozpromieniła się znów, a jej mimika wróciła do pierwotnego stanu nadmiernie zachwyconego światem pączka z budyniem. Naprawdę nie wiedziałem, jak inaczej opisać jej charakterystyczną, półokrągłą twarz. - Seunglee brzmi tak idiotycznie, jak kiepsko wymyślony nick do portalu randkowego na podstawie własnego nazwiska. Ale SeungRi pasuje w stu procentach.
Nie mam pojęcia, skąd jej się wzięło R w skojarzeniu mojego imienia, ale nie wnikałem dłużej. W tej grupie naprawdę panowały zasady, w które zostałem automatycznie wpasowany. I wcale mi to nie przeszkadzało, to było nawet bardzo urocze. Takie pobratanie, jak w prawdziwej grupce znajomych, których nigdy na dobrą sprawę blisko nie posiadałem.
I tak właśnie stałem się Seungrim. Ekscytująca ciekawostka z mojego życia.

                Zakupy trwały w nieskończoność i po drugiej godzinie odmówiłem wchodzenia do kolejnych sieciówek. Poszedłem zakupić sobie herbatę mrożoną, rozsiadając się później na ławkach przed każdym z kolejnych sklepów. Po pół godzinie dołączył do mnie Youngbae, odbierając mi z ręki mój napój i częstując się nim bez pytania. Bom nadal walczyła z Daesungiem, który nie mógł wybrać pary butów dla siebie, więc miałem przez chwilę trochę spokoju. Westchnąłem ciężko, wyciągając telefon, o którym zupełnie zapomniałem przez dłuższy czas trwania zakupów. Zaskoczony, zobaczyłem powiadomienie pod postacią malutkiej koperty, która zwiastowała smsa. Nie rozumiem, powiadomiłem mamę o tym, że będę znacznie później, nie było sensu aby pisała do mnie o tej porze skoro nadal jest w pracy. Ojciec raczej smsów w ogóle nie używa by się ze mną skontaktować, a nie przypominałem sobie abym sam podawał komuś mój numer.
Otworzyłem powiadomienie. Nieznany mi układ cyfr, żadnej zapisanej nazwy w kontaktach.

xxx [16:04]
Cheongdam-dong 124, start o 22:00, dzisiaj. Ochroniarz wpuści Cię do środka. Poznasz że jesteś we właściwym miejscu po samochodzie na podjeździe.

Rozszerzyłem szerzej oczy, czytając przysłaną wiadomość jeszcze trzy razy z niedowierzaniem, zanim nie szturchnął mnie mój towarzysz.
- Co jest? List miłosny? - Zaśmiał się, chcąc spojrzeć mi w telefon. Odsunąłem go z zasięgu jego wzroku, spoglądając na chłopaka najbardziej obojętnym wzrokiem, na jaki było mnie w tej chwili stać. Wymyśliłem wytłumaczenie na poczekaniu.
- Mama prosi żebym po powrocie posprzątał kuchnię bo przychodzą znajomi, a oni będą późno w domu. - Odparłem, wracając wzrokiem do wyświetlacza. Drugi tylko wzruszył ramionami, widocznie niepocieszony taką odpowiedzią. Stracił mną zainteresowanie, popijając ze słomki herbatę i rozglądając się po galerii z założonymi na siebie nogami.

Ja [17:33]
Co to za współrzędne? Kto pisze?

Odetchnąłem głębiej, chcąc schować już telefon, ale powiadomienie przyszło w mniej niż minutę. Rany boskie.

xxx [17:34]
Jesteś idiotą. Domówka. Nie spóźnij się, bo nienawidzę czekać.

Zmarszczyłem brwi. Przesunąłem palcami po ekranie telefonu w miejscu klawiatury, nie mogąc nadal zbyt wiele zrozumieć. Spojrzałem kątem oka na Taeyanga, czy nie robi sobie ze mnie przypadkiem idiotycznego żartu.

Ja [17:37]
Tam było również "kto pisze". Niezbyt grzecznie jest ignorować pytania.

I ponownie, odpowiedź w mniej niż minutę.

xxx[17:37]
Rany na ramieniu nadal tak zajebiście Cię bolą, że odbierają Ci zdolność dedukcji?


Natychmiast wyłączyłem wyświetlacz, zanim jeszcze dotarłem do słowa "że". Serce zaczęło łomotać mi szybciej, dłonie drżeć niespokojnie. Schowałem je do kieszeni bluzy, prostując się odrobinę i biorąc ciężki wdech.
Kto normalny organizuje domówkę w tygodniu szkolnym? Chociaż w tej chwili ważniejszym pytaniem było, czego ode mnie chciał? I skąd do cholery ma mój numer?
Zagryzłem niespokojnie dolną wargę, usiłując opanować tętno.

Miałem bardzo niepokojące wrażenie, że nieistotne co mnie spotka na miejscu, bo jeśli się tam nie wybiorę za jego życzeniem, czeka mnie coś dużo, dużo gorszego niż wypalone na skórze okręgi.
- Seunghyun, wszystko w porządku? - Zapytał mnie Youngbae.
- Oczywiście. Trochę łapią mnie zakwasy z treningu, to nic takiego.


Ja [17:42]
Będę na czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz