niedziela, 17 kwietnia 2016

Cosmopolitan i Blue Curaçao - School of anarchy #4 (SeungrixG-Dragon)

W czym ludzie wychodzą na imprezy? Jak tak ogólnie nie popełnić przerażającego faux pas gdy będę się tam wybierał? Powinienem kupić tylko alkohol dla siebie, w prezencie coś dla organizatora, czy może tyle, żeby każdemu postawić tam drinka? Uch, wtedy prawdopodobnie zbankrutuję, oraz nie wydaje mi się to zbyt sensowne. Posunąłem się nawet do tego, aby odtworzyć kilka wideo na YouTubie z domówek i przypatrzeć się, jak to wygląda. W końcu jednak westchnąłem ciężko, zamknąłem kartę w przeglądarce i puściłem muzykę, podnosząc się z fotela do swojej szafy. Alkoholem będę się martwił później, teraz musiałem wybrać coś, w czym będę chociaż godnie się reprezentował.
Wyciągnąłem spod sterty ubrań jakieś czarne, wąskie rurki i rzuciłem je na łóżko. Po długim zastanowieniu zabrałem również ulubioną, nieco przydużą białą koszulkę z HBA którą dostałem rok temu na urodziny (to jeden z najdroższych elementów mojej szafy tak przy okazji). Tak bałem się ją nosić do szkoły żeby się nie poniszczyła, że w konsekwencji kompletnie o niej zapomniałem. Do tego czasu. Aż odetchnąłem z ulgą, znajdując ją pod niechlujnie ułożonymi t-shirtami wyjściowymi. Dobrałem do wszystkiego cienką, również trochę za dużą pasującą kolorem bluzę do spodni i długi łańcuszek z malutkim krzyżykiem. Nie, nie chodziło o to, aby siła wyższa obroniła mnie przed wydarzeniami pod jednym dachem z Jiyongiem, zwyczajnie miał ładny złoty odcień i był miłym dodatkiem do wykończenia outfitu. Jeśli mogę go tak nazwać.
Największym problemem okazał się pobyt w łazience. Ze zdenerwowania, przydługie, niemalże białe kosmyki włosów nie chciały mi się ułożyć na odpowiednim boku odkrywając drugi, znacznie skrócony oraz przynajmniej czterdzieści minut zmarnowałem na pomalowanie oczu. O ile do szkoły nosiłem tylko ledwie widoczne, dwie czarne kreski zrobione kredką, tym razem poświęciłem swoim oczom dwukrotnie więcej czasu i cieni. Westchnąłem, przyglądając się w lustrze efektowi końcowemu. Nie wyglądałem źle, pomyślałem. Mógłbym nawet chodzić tak na co dzień.
Użyłem perfum i wyszedłem ze swojego pokoju najciszej jak się da. Miałem szczerą nadzieję, że nikt nie zauważy mojego wyślizgnięcia się z domu, w końcu było już po dwudziestej pierwszej. Niestety gdy tylko pokonałem odległość schodów i gotów byłem wskoczyć w białe vansy oraz przystąpić do ewakuacji, usłyszałem znajomy mi głos, na co przeciągle westchnąłem.
- Seunghyun, gdzie Ty się wybierasz? - Odparł mój ojciec, który pojawił się w przedsionku szybciej niż przypuszczałem. Musiał czytać coś w kuchni tuż obok, bo inaczej nie było szans, aby mnie usłyszał.
- Wychodzę. - Mruknąłem, odpowiadając mu idiotycznie. Wyprostowałem się już w butach i popatrzyłem na niego wyjątkowo skarconym wzrokiem.
O dziwo nie napotkałem w jego mimice śladu złości. Byłem wyjątkowo zaskoczony, bo w jego oczach pojawiło się coś na wzór zaciekawienia.
- Do koleżanki? - Uśmiechnął się automatycznie. Mój ojciec naprawdę pokładał nadzieję, że może wreszcie nadejdzie ten czas, gdy wrócę do domu i przedstawię jemu oraz mamie moją przyszłą partnerkę.
Zakaszlałem, zasłaniając się dłonią i odparłem ciche "tak" a za moment "tylko nie mów mamie" na co ten pokiwał z aprobatą głową na moją odpowiedź.
Tak mi przykro, tato.
- Tylko wróć na noc do domu. Miłej zabawy. - Odparł i wycofał się znów do kuchni, na co odetchnąłem ponownie, tym razem z ulgą. Nienawidziłem oszukiwać rodziców i szczerze powiedziawszy, nigdy wcześniej tego nie zrobiłem. To był pierwszy raz kiedy posunąłem się do takiego czynu i wewnątrz mnie aż coś krzyczało, aby wytłumaczyć jemu lub mamie całą zaistniałą niedawno sytuację. Że idę do zupełnie obcego mi miejsca, z równie obcymi ludźmi, pośród których napotkam swojego szkolnego prześladowcę. I wcale nie chcę tam jechać, ale w przeciwnym wypadku nie będę miał życia do końca swoich dni w liceum. I fakt, że posiadam wciąż gojące się przypalone rany na moim ramieniu, które były przypieczętowaniem terroru jakiego mogę doświadczyć przez jednego, bogatego idiotę ze swojej klasy. Na pół sekundy nawet miałem myśl, aby wycofać się i wrócić do góry, napisać do Jiyonga że nic z tego, nigdzie nie będę bo położyła mnie gorączka, biegunka, mam projekt do zrobienia, zaszedłem magicznie w ciążę, cokolwiek.
Ale nie mogłem tego zrobić, nie mogłem znów cofnąć się do stanu ze swojej poprzedniej szkoły, swojego poprzedniego życia.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi od mieszkania i zszedłem kilka stopni w dół, zanim nie wyszedłem na zimne, październikowe powietrze Seulu. Przeszedłem się do najbliższego sklepu całodobowego i zakupiłem dla siebie parę piw, które wydawały mi się dobre (nie miałem absolutnie w tym rozeznania) oraz po konsultacji z panią przy kasie, pół litra wódki ze średniej półki. Tak na wszelki wypadek. Była wyjątkowo zdziwiona że ktoś kupuje takie zapasy na czwartek wieczór, ale szczęśliwie o nic mnie nie wypytała. Poza dowodem osobistym, rzecz jasna. Opuściłem sklep, chowając prowiant do torby na ramię, którą zabrałem specjalnie do tego celu i zdecydowany na taksówkę, zadzwoniłem pod odpowiedni numer.
Pod wysepką, gdzie zatrzymują się wszelcy taksówkarze czekał już jeden z zapalonym silnikiem, który czekał na mnie. Wyprostowałem się i poprawiłem torbę, wsiadając na miejsce pasażera obok kierowcy i odparłem ciche "dobry wieczór". Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco, utrzymując swoje spojrzenie na kilka następnych sekund a mnie olśniło wreszcie, sięgnąłem po telefon i znalazłem dane o adresie w wiadomości z Cudakiem.
- Cheongdam-dong 124 - Mruknąłem i rozsiadłem się na miejscu pasażera, zapinając pasy.
- Bardzo wyszukana dzielnica. - Skomentował kierowca, ruszając z wysepki i wyjeżdżając na główną drogę, jak mniemam we wskazanym przeze mnie kierunku.
Zamrugałem parę razy, rzucając mu pytające spojrzenie.
- Wyszukana?
- Bardzo bogata, tak to ująć. Nie był pan tam wcześniej? - Drugi był chyba równie zdziwiony jak ja. Pokręciłem głową, wytłumaczyłem że jadę na imprezę do domu "przyjaciela" na co ten wyłącznie uśmiechnął się do siebie. To nie wyglądało dobrze. Zupełnie jakbyśmy zbliżali się do posiadłości szefa mafii, albo... albo coś.
Droga mijała monotonnie, między następnymi wieżowcami i przejazdami koło stacji metra. Wszystko umilała wieczorna audycja radiowa dla kierowców, a ja ponownie spojrzałem w swój telefon.

Jiyong [21:47]
Będziesz? Ludzie się już zeszli. Przedstaw się ochroniarzowi żeby mógł Cię wpuścić. Ma listę upoważnionych osób.

Przełknąłem głośniej ślinę. Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, abym się pojawił? To wszystko cuchnęło mi złośliwym planem, który wyjątkowo mógł nie przypaść mi do gustu. Przygryzłem delikatnie dolną wargę, zanim nie odpisałem.

Ja [21:52]
Jestem w drodze. Jadę taksówką, powinienem być niedługo. I dobrze, tak zrobię.

Byłem mu potulny i posłuszny jakbym pogodził się ze zbliżającym wyrokiem śmierci. To zastanawiało mnie jeszcze bardziej, co ja takiego odwalam, że nie próbowałem poszukać rozwiązania by mu odmówić. Nie odpisał mi więcej, dlatego schowałem telefon do kieszeni i rozejrzałem się za oknem. Architektura znacznie ewoluowała wraz z postępem naszej jazdy, budynki były coraz niższe, bardziej ekskluzywne, odbiegające od stereotypowego wyglądu bloku mieszkalnego. Gdy byliśmy już na ulicy, gdzie mogłem podziwiać apartamenty z basenami oraz ciągnącymi się ogrodami, taksówkarz nagle się zatrzymał, przed dużym, złożonym z geometrycznych figur budowli, czarnej jak niebo nad nami i z dominującą ilością przeszkleń w każdej ścianie. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić.
Pożegnałem się i zapłaciłem odpowiednią sumę, niemałą jak na taryfę nocną i wysiadłem z wozu. Uderzył mnie ponownie chłodny, delikatny wiatr i dopiero gdy ujrzałem ciągnący się, marmurowy zdobiony płot okalający całą posiadłość, odkryłem jak bardzo jestem bez wyjścia i samotny w całej sytuacji. Zza podwójnych, równie szklanych drzwi zobaczyłem parę znajomych twarzy z mojej szkoły, głównie dziewcząt które ze śmiechem wybiegały do części ogrodowej i wskakiwały do basenu. Już stąd słyszałem niemożliwie głośną i dudniącą muzykę, która przyprawiała mnie o mdłości.
- Miano. - Odparł wysoki, młody mężczyzna który pojawił się znikąd po mojej prawej stronie. Podskoczyłem niemalże, zaskoczony jego nagłym pojawieniem, ale po krótkiej wymianie spojrzeń dotarło do mnie, że ten wysoki, masywny typ musi być ochroniarzem placówki. Przedstawiłem się, nazwiskiem oraz imieniem a wyższy wyjął zza grubego, kuloodpornego płaszcza mini tablet i zescrollował palcem prawdopodobnie listę gości. Wnioskuję że musiała być długa, skoro niemałą chwilę zajęło mu dotarcie do litery "L" jak "Lee".
- Zapraszam. - To drugie hasło usłyszałem jako ostatnie, zanim ten napakowany facet nie otworzył przede mną bramy do środka. Podziękowałem cicho i udałem się wgłąb posesji, stąpając po równo ułożonych płytkach prosto do dużych drzwi przede mną.
Były otwierane na odcisk palca, co w odróżnieniu od większości koreańskich zamków na klucz lub kod cyfrowy mogło mi niezwykle utrudnić sprawę w dostaniu się do środka, jednak co chwilę przemykały się przez nie następne osoby z drinkiem w ręku, dlatego zwyczajnie wślizgnąłem się między nimi, starając się nie przykuwać zbyt dużej uwagi. Wobec tego tłumu ludzi, który zdążył się jak to ujął Jiyong "zejść" do 22 (czyli dopiero startu imprezy!) ich ilość była imponująca. Wkroczyłem do przedsionku, gdzie każdy odkładał swój płaszcz do jednej z wielkich, zasuwanych szaf i pozostając w butach, wkroczyłem do salonu.
Na moment zupełnie zapomniałem o muzyce. Musiałem podnieść dłonią własną szczękę. Pojawił się przede mną dwupiętrowy na wysokość sufit, zakończony świetlistymi żyrandolami oraz mnóstwo modernistycznego wystroju. Dodając do tego marmurowe pomniki oraz masywne, prowadzące wgłąb posiadłości drzwi mogłem spokojnie wywnioskować, że jedno pomieszczenie tej twierdzy to całe piętro mojego domu. Nie wspominając o telewizorze kinowej wielkości, kominku oraz klimatycznych oświetleniach z ledów, które teraz nadawały całemu miejscu na zmianę barw z całej palety kolorów. Widok był zapierający dech w piersiach i zapewne gdyby nie wmontowane w ściany wyciszenia, to jeden pokój byłby już zbyt duży, aby tłumić dostatecznie echo.
Rozejrzałem się automatycznie za Jiyongiem. Do moich uszu docierała ponownie muzyka, w tej chwili był to chyba Drake. Natomiast było to teraz najmniej istotne, wolałem zakomunikować osobiście jego personie, że właśnie się pojawiłem i nie będę tego wieczoru obiektem kpin ze względu na tchórzostwo. Przemieszczając się między ludźmi rozmawiającymi na długich, skórzanych kanapach (ukradzionych prawdopodobnie z domu Playboya) i kilku kolejnymi którzy pili poncz z fontanny postawionej na środku salonu dostrzegłem go, siedzącego na kanapie w otoczeniu niskiej, ubranej w czarną sukienkę blondynki i jakiegoś znajomego mi "kretyna" ze szkoły. Rozmawiał w najlepsze, pijąc ze zdobionej szklanki jakiś niebieski płyn, pewnie drink o zbyt dla mnie egzotycznej nazwie.
- Jestem, tak jak chciałeś. - Stanąłem przed towarzystwem na tyle pewnie na ile potrafiłem, a oczy trojga skierowały się w moją stronę.
Zobaczyłem przemykający się przez twarz Jiyonga delikatny uśmiech w kąciku ust, zanim nie przeprosił swoich przyjaciół i nie podniósł się na nogi.
Wyglądał zjawiskowo. To znaczy, dziwacznie, tak jak na niego przystało, ale w pewien sposób bardzo dobrze. W czarno-białej koszuli flanelowej oraz równie ciemnym kardiganie, z punkowymi (też czarnymi) bojówkami i długim łańcuchem przy swoim boku, lśnił w obliczu innych imprezujących. Zmienił też kolor włosów przed samą imprezą, zamiast niebiesko-różowych kosmyków posiadał teraz czarno-szare pasma, cudownie pasujące do jego wyglądu. Butów nie dostrzegłem od razu, ale musiały być na koturnie, bo wzrostem odrobinę wyprzedzał mnie do góry.
- Cudownie. Prawie nie mogłem się doczekać. - Utrzymywał cały czas swój niepokojąco zadowolony wyraz twarzy, momentalnie dłonią dotykając mojej ukochanej koszuli. Chyba mu się spodobała, wnioskując po uniesionych w zaskoczeniu brwiach. Wstrzymałem oddech aby unormować zbyt szybkie tętno, ostatnie czego potrzebowałem to jego wiedzy o tym, jak bardzo się denerwowałem. - Drinka, piwo? - Zapytał zupełnie zwyczajnie, tak jakbyśmy się znali z poprzedniej szkoły, a ja go odwiedziłem na przyjacielskie spotkanie.
Zamrugałem kilka razy, zanim nie wydukałem, że mam swój alkohol i przy okazji przyniosłem również dla gości butelkę wódki od siebie. Ten przewrócił wyłącznie teatralnie oczami i wykonał ruch, który sugerował abym przekazał mu torbę. Zrobiłem to, a ten bez uprzedzenia przejął ją na swoje ramię i pokierował się w stronę schodów na piętro.
- Hej, gdzie Ty z tym idziesz? Tam są moje rzeczy. - Zmrużyłem delikatnie oczy i podążyłem za nim, bóg wie gdzie. Dogoniłem go po wspomnianych wcześniej marmurowych, szerokich schodach prowadzących do szerokiego korytarza z mnóstwem drzwi i obrazami na ścianach. Nie miałem okazji ani ochoty przyglądać się teraz bliżej wizerunkom na portretach, ale z pewnością były to postaci historyczne. Jiyong odwrócił się na chwilę w moim kierunku, aby wskazać mi palcem jeden z zamkniętych pokojów, po czym wcisnął mi do dłoni malutki, posrebrzany kluczyk i wskazał jedne z drzwi.
- Tu będziesz później spał. - Mruknął, wciąż utrzymując na twarzy ten idiotyczny uśmiech. Wolną dłonią bez drinka otworzył pomieszczenie i wszedł pierwszy, rzucając moją torbę koło znajdującego się wewnątrz dużego, dwuosobowego łóżka.
Ponownie otworzyłem delikatnie usta ze zdziwienia, pozwalając sobie stanąć w progu i popodziwiać pokój, który był wielki. Spokojnie mogłem uznać, że to sypialnia jego rodziców, mimo że nie było tutaj po nich żadnego śladu.
- Ale... - Zacząłem, przełykając cicho ślinę. Wszelka pewność siebie jaką zdążyłem nabyć przed zjawieniem się na domówce momentalnie ulotniła się, gdy ciemnowłosy był gotów wycofać się już z pomieszczenia. - Ja nie mogę tutaj spać, mówiłem rodzicom że wracam na noc. Co to w ogóle za sypialnia?
Jiyong zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. O ile wcześniej jego uśmieszek mnie denerwował, teraz przybrał postać wręcz kpiącego z mojej osoby, pełnego rozbawienia nad tym co powiedziałem.
- Skoro chcesz, wracaj sobie do mamy. Nie zapomnij tylko oddać mi klucza i zdać relacji z tego, co leciało dzisiaj na dobranocce. - Parsknął. Zacisnąłem delikatnie zęby i zmrużyłem oczy. - Poza tym, to pokój gościnny. Nie rozumiem pytania.
- Gdzie są w takim razie Twoi rodzice? - Wypaliłem.
Chłopak stracił swój wyraz twarzy, popadając teraz w lekką konsternację, jak na trudnym zadaniu z historii.
- Nie mieszkam z nimi, to mój dom. - Odparł po dłuższej chwili. - A teraz idę na dół, jak będziesz musiał mnie znaleźć to pytaj Chaerin, zwykle najlepiej się orientuje. - Po czym opuścił pokój, zamykając za sobą drzwi. Zostałem w nim sam, Cudak prawdopodobnie chciał abym miał czas na rozpakowanie tutaj swoich rzeczy. Westchnąłem cicho, przeczesując swoje włosy i spoglądając w najbliższe lustro. Z dołu dobiegało mnie dudnienie basu muzyki Davida Guetty.
Posiadałem tyle pytań w głowie, a praktycznie żadnych odpowiedzi. Albo rodziły się nowe pytania wraz z tym jak zostałem dopuszczony do tego, aby bliżej poznać Jiyonga. Dlaczego nie mieszkał z rodzicami? Przecież mieliśmy po osiemnaście lat. Och, Jiyong dziewiętnaście, no tak, w końcu jest w tej klasie po raz drugi. Ale to nieistotne, nadal to bardzo młody wiek. Skąd miał wszystkie te pieniądze? Czy dostaje je od rodziców? Tak naprawdę nie wiem, czy takowych posiada. Daesung wspominał czasami o swojej mamie, rozmawiał z nią raz w mojej obecności, a Taeyang opowiadał o swoich wypadach z ojcem zagranicę. Jiyong natomiast nie przypominał mi absolutnie nikogo, kto chciałby udzielać takich informacji. Jakby siedział w tym wszystkim zupełnie sam.
I najważniejsze pytanie, które powtarzałem sobie od momentu otrzymania smsa w galerii. Dlaczego w ogóle mnie zaprosił? Trzyma się z taką "elitą" szkoły, a wręcz nakazał mi być obecnym na jego domówce gdzie spokojnie znajduje się teraz ponad 120 osób. Odetchnąłem raz jeszcze, zanim nie pociągnąłem za klamkę od drzwi. Cokolwiek to było, teraz czeka mnie nowe życie. I wyłącznie ode mnie zależało, czy cała jego pokręcona osoba nadal będzie w nim obecna.

Znalazłem się na dole, prawie głuchnąc od głośnej, klubowej muzyki która docierała do moich uszu. Światła były przyciemnione już w chwili, gdy schodziłem po schodach. Na podwyższeniu w salonie, a raczej głównej sali znajdował się DJ który miksował na żywo muzykę. Przepychałem się między pijącymi ludźmi, usiłując znaleźć kawałek przestrzeni dla siebie. Po dłuższym poszukiwaniu bez skutku znalazłem natomiast wysepkę z barem, za którym zobaczyłem znajomą mi postać.
Usiadłem na podwyższeniu przed nią, spoglądając na gablotę. Z pewnością stała tutaj na dobre, wbudowana w jedną ze ścian domu, a sam blat baru był dostawiony na czas imprezy. Blondynka która wcześniej towarzyszyła Cudakowi kiwała wesoło głową do rytmu muzyki odwrócona do mnie bokiem i ustawiała jakieś trunki na ścianie, od czasu do czasu popijając własnego drinka, z którego lekko dymiła para woda i błyszczał w ultrafiolecie przy ściemnionym, klubowym oświetleniu. Jak coś takiego się robi?
- Przepraszam? - Zapytałem, aby zwrócić jej uwagę. - Przepraszam!
Zwróciła głowę w moim kierunku, unosząc lekko brwi. Za sekundę jednak musiała mnie rozpoznać, bo uśmiechnęła się szeroko i podeszła bliżej dzielącego nas blatu, opierając się o niego łokciami.
- Och, tutaj jest nasz ulubieniec. - Powiedziała melodyjnym głosem - Co Ci podać? Jiyong mówił aby potraktować Cię jak jeden z naszych.
Zamrugałem kilkakrotnie, patrząc na nią jakbym się przesłyszał.
- Chyba z kimś mnie pomyliłaś. - Odparłem donośnie, próbując przedrzeć się głosem przez muzykę w tle.
- Ależ skąd. - Pokiwała lekko głową. - Seunghyun, tak? Lee Seunghyun? - Jej uśmiech się poszerzył, równocześnie sięgając po szklankę. - Chaerin. Chyba nie miałam okazji się przedstawić.
Jak na jej wyzywający, nie sprawiający miłego i otwartego wrażenia wygląd, była zaskakująco uprzejma. Jak przypuszczałem, całkiem zmieniała się przy ludziach z jej towarzystwa, w szkole prawdopodobnie będąc największą suką jaką przyszłoby mi poznać.
Podałem jej niezręcznie rękę, przyglądając się nadal ścianie.
- Czego się napijesz? - Zapytała, mimo że już ręką wyszukiwała jednej z butelek, której nazwy nawet nie potrafiłem przeczytać.
- Uhm... poleć mi coś. - Odparłem wymijająco a ta zaśmiała się na moją odpowiedź, zabierając coś, co nazywało się Ciroc i nalała zastraszającą jego ilość do szklanki.
- Nie bywasz często na imprezach, hm? Nie martw się, nie pierwsza, nie ostatnia. - Uśmiechnęła się do mnie i zaczęła mieszać płyn z jakimiś egzotycznymi, wyciskanymi sokami. Nie chciałem jej uświadamiać, że jestem tutaj zupełnie przypadkiem i tak naprawdę nie wiem, czy poznaje mnie ze szkoły, ale z pewnością tam nie podałaby mi ręki. Odebrałem od niej szklankę z jakimś czerwono-żółtym, gradientowym drinkiem i wziąłem łyka. Nie smakował wcale źle, mimo że nie dało się zamaskować obecności wódki.
Chciała podjąć ze mną prawdopodobnie dalszą rozmowę, jednak koło mnie pojawiły się dwie inne, zupełnie nawalone dziewczyny. Opierając się o bar, krzyczały coś o kolejnym mojito i cosmopolitanie. Usunąłem się stamtąd niezauważalnie, aby zrobić więcej miejsca na ich dwie, przelewające się od alkoholu sylwetki i oparłem się o pobliską ścianę ze szklanką, popijając ją i spoglądając w tłum ludzi.
Jiyong znajdował się gdzieś w samym centrum tego chaosu. Skakał wokół ludzi i darł się do słów No Type Rae Sremmurd, na co uśmiechnąłem się sam do siebie. Co jak co, ale linijka "i make my own money, so i spend it how i like" wyjątkowo mi do niego pasowała. Spędziłem tam dobre dwadzieścia minut, odwiedzając później Chaerin jeszcze po jednego takiego samego drinka i wróciłem na swoje miejsce.
Nie miałem zbyt mocnej głowy, dlatego gdy po niecałej godzinie od mojego pierwszego zamówienia opróżniłem znów drinka, czułem wyraźne działanie alkoholu. Odstawiłem szklankę w pierwsze lepsze miejsce, nie kwapiąc się by znów wrócić do baru i popchnięty odwagą po pijaku, ruszyłem wśród tłum ludzi. Momentalnie odnalazłem swoje miejsce i czując się teraz o wiele lepiej niż na wstępie, nie zauważyłem gdy udało mi się zatańczyć(!) z kilkoma, nieznajomymi mi dziewczynami. Muzyka zmieniała się od czasu do czasu, krzyki przestały mi aż tak przeszkadzać, a w pewnej chwili mojej nieuwagi, znalazłem się przy pobliskiej ścianie, osaczony przez niską, rudowłosą dziewczynę. Było zbyt głośno abym usłyszał co ma mi do powiedzenia (zresztą miała chyba niewiele) zanim nie poczułem nacisku ciepłych, smakujących alkoholem warg do tych swoich.
Przymknąłem oczy i niewiele myśląc, zacząłem odwzajemniać niemrawo pieszczoty jej ust na swoich, czując się jakbym wykonywał zupełnie mechaniczną, niewzbudzającą na mnie wrażenia czynność. Uznając, że tak powinno się robić przy pocałunku, przesunąłem dłońmi po jej talii aż do bioder i przysunąłem ją bliżej. Usłyszałem ciche jęknięcie z jej strony i kontynuowałem bezmyślnie swoje działania, zanim nie poczułem gwałtownego szarpnięcia, które w ułamku sekundy rozdzieliło mnie z dziewczyną naprzeciw mnie. Otworzyłem oczy i otrzeźwiałem momentalnie, widząc przed sobą te same, ciemne oczy co wcześniej.
Jiyong bez ostrzeżenia szarpnął mnie za nadgarstek wyciągając z tłumu ludzi, z dala od całego zamieszania. Nie zdążyłem nawet na dobre rozejrzeć się za swoją byłą "partnerką" do tańca, gdy przed oczami, pociągnięty w inną stronę pojawiły mi się drzwi do czegoś w rodzaju składzika. Chłopak wepchnął mnie tam, zatrzaskując za sobą drzwi. Upadłbym prawdopodobnie kończąc jak rudowłosa, gdyby nie ściany po obydwu moich stronach i ogólnie ciasnota pomieszczenia, które pomogło mi zatrzymać resztę równowagi. Oparłem się dla bezpieczeństwa o ścianę, oddychając niespokojnie. Na moich ustach nadal pozostał ciepły odcisk warg dziewczyny i prawdopodobnie jej pomadka lub błyszczyk, bo cały mój kącik ust lekko kleił się od jakiejś pachnącej substancji. Cudak przekręcił zamek od wewnątrz i odwrócił się w moją stronę, wciskając mi drinka o niebieskiej barwie.
- Pij. - Odparł. Jego głos był podirytowany i lekko zachrypiały, a ja nie myśląc wiele nad konsekwencjami, podniosłem do ust szklankę i kilkoma większymi łykami, pozbyłem się połowy zawartości trunku. Cokolwiek tam było, wchodziło mi już o wiele łatwiej przez stan upojenia. Poza tym cały czas chciałem utrzymywać postawę podobną do ludzi na imprezie. Na trzeźwo pewnie uznałbym to za idiotyczne, ale teraz miałem wyraźną potrzebę zaimponowania starszemu. Zabrał mi z ręki pozostałość drinka i odstawił na jakąś szafkę z produktami. - Dobrze się bawisz? - Warknął do mnie.
Uśmiechnąłem się do niego jak idiota. Za chwilę poczułem kolejne szarpnięcie, co pozbawiło mnie natychmiast rozbawienia. Podniosłem na niego wzrok, delikatnie się chwiejąc. Miał poważne, zdeterminowane spojrzenie.
Podpadłem mu.
Jego dłoń oparła się o mój tors, co momentalnie sprawiło że zastygłem. Powędrowała niewinnie na górę, opierając się o mój policzek. To było miłe, pomyślałem. Nie miałem bladego pojęcia co robi, przez chwilę wydawało mi się że poprawia mi rozmazany makijaż, ale to nie mogło być to. Był tak cholernie blisko, że niemalże mogłem rozpoznać jego perfumy. Ponownie, od chwili gdy spotkaliśmy się w łazience w szkole. Z tą różnicą, że teraz mogłem przyglądać się jego twarzy.
Niedługo.
W chwili gdy sięgnął wyżej, przez mój kark do włosów, usłyszałem cicho "na dół". Uniosłem lekko brwi, spoglądając na niego niezrozumiale.
- Na dół, powiedziałem. Przecież wiem że chcesz. - Uśmiechnął się delikatnie. Zacisnął palce na moich włosach. Poczułem niewyobrażalny dyskomfort i nacisk na moją głowę, nie pozostało mi nic jak osunąć się na kolana, które i tak od dłuższej chwili odmawiały już posłuszeństwa. Byłem zbyt pijany by protestować. Zanim zrozumiałem co miał na myśli, byłem już przyciśnięty do jego krocza.
Sapnąłem, odsuwając się na tyle ile potrafiłem. On jednak musiał być w znacznie lepszym stanie, bo nieustępliwie trzymał mnie blisko siebie. Wcisnąłem twarz w jego udo, aby być jak najdalej od jego rozporka ale to również nie zdało egzaminu. Usłyszałem rozpinanie paska od spodni i rozsuwanie zamka błyskawicznego. Lekko się szarpnąłem, na co jego uścisk na włosach znacznie się zwiększył. Wydukałem ciche "nie" chociaż w ogóle nie miałem tego na myśli.
Jiyong zsunął również swoje bokserki, przysuwając mnie znów na miejsce jego krocza. Tym razem bez przymuszania, przesunąłem językiem po odkrytej już męskości, rozbudzając go za chwilę na tyle, aby wziąć go w usta. Nie wymagało to zbyt wiele mojego udziału, ponieważ starszy mając kontrolę nad każdym ruchem mojej głowy, sam wcisnął mi w usta swojego członka. Warknąłem cicho, zsuwając bliżej swoje uda. To było abstrakcyjne. Byłem nawalony na imprezie swojego kolegi z klasy, którego powinienem nienawidzić za zastraszanie, a w tej chwili ssałem jego pieprzonego kutasa. Na samą myśl powinno mi być niedobrze. Ale co gorsza, lub nie - Cholernie mi się to podobało.
W pewnej chwili nie potrzebowałem zbyt wiele jego pomocy, gdyż sam przesuwałem wargami po jego pulsującej i rosnącej w moich ustach męskości. Jęknąłem do niego kilka razy niemrawo, gdy usiłowałem wziąć go głębiej w usta, jednak on zdawał się zupełnie na to nieczuły. Słyszałem od niego ciche pomruki i czułem, jak ucisk jego dłoni na moich włosach zmienia się, najpierw na delikatniejszy, niemalże gładząc mnie po głowie, a gdy czułem, że powoli zbliża się do końca, ponownie złapał mnie mocniej i poruszając sam biodrami, doprowadzał się do końca pieprząc moje usta. Zacisnąłem powieki z dyskomfortu, gdy jego trzon uderzał mnie na granicy gardła. Przytrzymałem się dłonią ściany o którą oparty był Jiyong i wydawałem kolejne, zduszone dźwięki. Serce biło mi coraz mocniej i czułem jak moje własne spodnie zaczynają być niewygodne, ale byłem zbyt skupiony na przesuwaniu głową by zwrócić na to większą uwagę.
W pewnej chwili odsunął mnie gwałtownie, na co wydałem jęk bólu i doszedł w moich ustach. Usłyszełem jego długi pomruk przyjemności, gdy trzymał mnie jeszcze przez chwilę z jego członkiem w ustach. Posmak był obrzydliwy, a sama sperma smakowała nie lepiej. Połknąłem wszystko tak szybko jak potrafiłem, aby dłużej nie czuć tego posmaku i odsunąłem się w tej samej chwili, w której puścił moją głowę.
Gdy siedziałem oparty rękoma na ziemi, Jiyong znów zapiął swoje spodnie i klecząc przy mnie, podał mi resztę drinka. Wypiłem kolejne kilka łyków, aby pozbyć się okropnego smaku z moich ust. Oddychałem ciężko, podniecony do granic możliwości. Musiał to zauważyć, ponieważ uśmiechnął się do mnie lekko kpiąco.
- Dobry chłopiec. - Odparł do mojego ucha, zanim nie podniósł się do pionu. Podszedł do drzwi i wyszedł nimi, pozostawiając mnie w składziku.
Gdy unormowałem oddech, podniosłem się powoli trzymając ściany. Nie czułem warg, nóg, bolały mnie kolana i skóra głowy i wciąż wzbudzona erekcja. Kurwa mać. Nie wiedziałem co się właśnie stało, ale było to niemożliwie podniecające.

Wróciłem do salonu, impreza wciąż trwała w najlepsze. Tak jakby kompletnie nic się nie stało. Rozejrzałem się po tłumie, ale mdłości od alkoholu nie zapowiadały abym znów zdołał bawić się na parkiecie.  Zanim zupełnie nie urwał mi się film, pamiętałem wyłącznie że wchodziłem chwiejnie po schodach na górę, dotarłem cudem do jakiejś łazienki i zwróciłem kolorowe drinki. Później znów długo nic, rozmyta plama. Klucz, pamiętałem klucz do pokoju. Muzyka zupełnie ustała w mojej głowie jak wyłączona gwałtownie mp3-ka, a zastąpił ją tylko długi, nieprzyjemny huk wewnątrz mojej czaszki.

2 komentarze:

  1. Moja głowa od myśli mi wybuchnie, podoba mi się twój styl *o* dokładnie taki że każde słowo wywołuje uśmiech i coraz większe zainteresowanie omo mam nadzieje że historia będzie długa już nie chcę się żegnać

    OdpowiedzUsuń